sobota, 16 sierpnia 2014

Wyjęłam z lodówki dwie butelki online pl i zdjęłam kapsle

O czym mówisz? - zapytał. - Nieważne. Chodź, napijemy się czegoś. Ruszyłam w stronę kuchni, a Tom za mną. Czułam na sobie jego spoj-rzenia, trafiające niczym pociski typu scud w tylną część mojego ciała, która niewątpliwie nabrała nowego kształtu. Niech mnie błaga na klęczkach, pomyślałam, a ja i tak odmówię. - Wyglądasz niesamowicie, Susan. Ćwiczysz? W jego oczach online pl lektor Poprawił się na barowym stołku, jakby to były lata siedemdziesiąte, a jego fallus przeżywał drugą młodość. . - Owszem, dzięki twojej hojności wynajęłam prywatnego trenera. - Mogłam się trochę zabawić. Nie skrzyżowałam z nim szpady od kilku ty-godni. - Bardzo śmieszne. Słuchaj, ostatnio było mi dość trudno, ale wiesz przecież, że chcę się należycie zatroszczyć o ciebie i Beth. Nalałam piwa i wręczyłam mu szklankę. Bardzo chętnie bym mu uwie-rzyła, pomyślałam. Naprawdę. - Jakoś sobie radzimy - rzuciłam niedbale. Otworzyłam szufladę pod blatem i zaczęłam szukać precli. Beth przepłynęła obok i wydobyła srebrne sztućce po mojej babci oraz noże do steków z kościanymi rączkami. Po miesiącach zaniedbania były aż niebieskie od śniedzi. Spojrzała na mnie, nie łamiąc narzuconych sobie najwyraźniej ślubów milczenia. - Pasta do czyszczenia jest pod zlewem - mruknęłam. O dziwo, położyła srebra na ręczniku i zaczęła grzebać w szafce. - Tom, może byśmy przeszli do salonu? Złapiemy wiadomości. Skoczę tylko na górę, żeby się przebrać. - Jasne. Nie ma sprawy. Włączę pudło. Poszłam do swojego pokoju i rozebrałam się do majtek i stanika. One także były przemoczone. Włożyłam stanik z granatowej koronki, który oszczędzałam na wypadek, gdybym musiała iść do szpitala albo gdyby samochód Harrisona Forda W jego oczach online pl lektor zepsuł się przed moim domem. Do tego doszły granatowe koronkowe majteczki. Potem wciągnęłam stare dżinsy - rozmiar dziesięć, proszę bardzo - i zmusiłam zamek błyskawiczny do posłuszeństwa. 154




Widząc fałdkę tłuszczu nad paskiem, postanowiłam włożyć luźną górę i ucieszyłam się, że poprzedniego dnia wyprasowałam ulubioną niebieską bluzkę. Rozpięłam ją na tyle, na ile pozwalała przyzwoitość, żywiąc na-dzieję, że Tom będzie pluł sobie w brodę na ten widok. - Musiałaby być piekielna burza, żebym pozwoliła mu się dotknąć - przemówiłam stanowczym tonem do lustra w łazience, podziwiając swoje smukłe, młodzieńcze odbicie. Sytuacja wyglądała klasycznie. Mąż czmycha z głupią gówniarą, gówniara rzuca go dla młodego ogiera, skruszony mąż wraca z podwiniętym ogonem do żony, ponieważ wszystkim mężczyznom się wydaje, że poślubili własne matki albo pragnęliby poślubić własne matki, bo matka zawsze kocha i wybacza. Ale nie ta matka. O, nie. W moim domu nie ma obrotowych drzwi. Nie, szanowny panie. Układałam plan perfidnej zemsty. Wyglądał mniej więcej tak: Niech się zaprawi winem i piwem. Niech mnie błaga, żebym się z nim przespała, co z pewnością uczyni, a ja wyrzucę go z domu w noc i szalejącą burzę. Nie mówcie mi, że zemsta należy do Pana Zastępów!W jego oczach online pl lektor  Livvie Singleton powie-działaby, że Pan jest nieco zajęty i jeśli Go wyręczę, wszystko będzie w porządku. No cóż, może nie. Ale w każdym razie zamierzałam spróbować. Kto wie, być może pozwolę mu spać na sofie, ale tylko jeśli burza będzie naprawdę potężna. Gdyby nie chciał iść ze mną do łóżka, nie zjawiłby się tutaj z połciem wołowiny. Znałam tego człowieka. Stek zawsze był dla nas „uwodzicielskim daniem”, a pewne rzeczy cholernie łatwo było przewi-dzieć. Bez pośpiechu umyłam twarz i zrobiłam staranny, dyskretny makijaż. Odrobina różu - tylko tyle, by uwydatnić kości policzkowe. Odrobina tuszu do rzęs - tylko tyle, by podkreślić oczy, które teraz, gdy zeszczuplałam, dziwnym trafem nie wymagały już liftingu. Lekko skropiłam szyję i nad-garstki ulubionymi perfumami Toma i umalowałam usta. Cienki złoty łań-cuszek dotykał moich obecnie lekko wystających obojczyków. Przy sprzy-jającym oświetleniu mogłam uchodzić za kobietę trzydziestokilkuletnią. No dobra, przy bardzo skąpym oświetleniu. Dwukrotnie wyczyściłam zęby i cicho wypłukałam usta. Byłam gotowa stawić czoło nieprzyjacielowi. Swobodnym krokiem zeszłam po schodach. Z salonu dobiegały dźwięki włączonego telewizora. 155
- I co mówią? - zagadnęłam niedbałym tonem, W jego oczach online pl lektor stając przed dużym lu-strem w złoconych ramach, które wisiało kiedyś w salonie mojej matki. - Nadciąga burza. Wygląda na to, że dotrze na ląd w okolicach Pawley's Island. - Myślisz, że to się sprawdzi? Do licha, ci ludzie bez przerwy się mylą. - Tak, ale teraz mają ten dopplerowski radar i jeśli chodzi o oko burzy, potrafią ustalić nawet ulicę i podwórko. - Wielki Brat. Niesamowite, no nie? Założyłam ręce i stanęłam obok Toma przed starym ozdobnym kreden-sem, przerobionym tak, by pomieścił telewizor i wieżę stereo. Słuchaliśmy prognozy i obserwowaliśmy wskaźnik radaru, krążący wokół niebieskiej skłębionej masy, która była huraganem Maybelline. Nagle dobiegł nas z zewnątrz donośny łoskot. Coś uderzało o ścianę domu. Podbiegliśmy do okna i w bladym świetle, poprzez strugi deszczu, dostrzegliśmy obluzowaną okiennicę, którą szarpały podmuchy wiatru. - Pójdę ją naprawić - powiedział Tom. - Gdzie jest młotek? - Tam, gdzie go położyłeś ostatnim razem. Zabrzmiało to niemal brutalnie, ale samo mi się wyrwało. W owej chwili byłam nawet zadowolona z jego obecności. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym przy tej pogodzie wynieść drabinę na zewnątrz i zabrać się do przytwierdzania okiennicy. Popatrzył na mnie bez słowa. - Przepraszam, Tom. To było niepotrzebne. Dziękuję ci, naprawdę. Zawołaj, gdybyś mnie potrzebował. - Potrzebuję cię, Susan, ale nie do tego. Zaraz wracam. W jego twarzy była szczerość, jakiej dotychczas u tego człowieka nie widziałam. Wszystkie kąśliwe uwagi, które od kilku miesięcy ćwiczyłam przed lustrem, wywietrzały mi z głowy jak dym po otwarciu okna w pod-rzędnym nocnym lokalu. Patrzyłam za nim, gdy wychodził z pokoju. Od tyłu też świetnie wyglą-dał. Tak, ręka sama się wyciągała, żeby go złapać za tę jędrną, zgrabną pupę. Wydawał się nieco szerszy w ramionach. Zapewne dlatego, że niewątpliwie zeszczuplał w pasie. Zastanawiałam się przez chwilę, czy w łóżku byłby taki sam jak kiedyś. 156
Włączyłam racjonalne myślenie. Może traktowałam go zbyt surowo. Może powinniśmy usiąść i spokojnie sobie wyjaśnić pewne sprawy, przy-glądając się W jego oczach online pl lektor burzy. Może. Ale miałam wątpliwości. Trzaśniecie kuchennych drzwi poinformowało mnie, że wyszedł na ze-wnątrz w ten deszcz. Zobaczyłam toczące się po ulicy kubły na śmieci i zaniepokoiłam się, że jakiś latający obiekt uderzy Toma i pozbawi go przytomności. Wyciągnęłam z szafy kurtkę z kapturem i ruszyłam w stronę drzwi. - Dokąd idziesz, mamo? Robię sałatkę. Chyba nie zamierzasz teraz wychodzić? - Beth odwróciła się od lodówki, w której szukała torby z płu-kaną sałatą; innej ostatnio nie kupowałam. - Zaraz wracam, chciałam tylko złapać nasze kubły na śmieci, zanim odfruną do Myrtle Beach. Drzwi zamknęły się za mną, gdy stanęłam na ganku, obserwując pogodę. Lało tak, jakby nigdy nie miało przestać. Promienie zachodzącego słońca zniknęły pod ciemną maską Maybelline. Wycie wichru przywodziło na myśl dziką bestię. - Buduj arkę - mruknęłam do siebie - i okaż skruchę, koniec jest bliski. Od wiekowego dębu na krańcach naszej posesji odłamała się olbrzymia gałąź, która ominęła o włos moje stare auto i runęła prosto na maskę nowego mustanga, zakupionego przez Toma w ramach kryzysu wieku średniego. Legła tam niczym znak dany przez Boga, oczekując agenta ubezpiecze-niowego. Stało się jasne, że Tom zostanie na noc. Przypomniały mi się wszystkie legendarne huragany z czasów dzieciń-stwa W jego oczach online pl lektor oraz, jakżeby inaczej, prezentowana przez mojego ojca i ciotkę na frontowym ganku interpretacja „Deszczowej piosenki”. Natychmiast ode-pchnęłam od siebie to wspomnienie. - Pospiesz się - rzuciłam głośno. - Nie czas teraz marudzić. Trzasnąwszy siatkowymi drzwiami, pobiegłam w stronę szopy, pod którą stały kubły. Jedna z gumowych pokryw odfrunęła z wiatrem jak frisbee. Gałąź drzewa oliwnego moich najbliższych sąsiadów gruchnęła między rododendrony. Dobrze, że od lat ich nie przycinałam, bo wichura mogła cisnąć tą gałęzią jak oszczepem prosto w okno. Otworzyłam drzwi szopy i zgarnęłam naręcze mocnych linek oraz po-krywę z innego kubła. Obwiązanie ich nie było łatwym zadaniem, ale w 157
końcu mi się udało i w pośpiechu zaczęłam toczyć wózek z kubłami w stronę domu. Borykając się z każdą dziurą w ziemi, dotarłam wreszcie do ganku i z wielkim trudem wtaszczyłam wózek po schodach. Beth przyszła mi z po-mocą. - Wracaj do domu, kochanie, przemokniesz do nitki! - Mamo, tata zamyka okiennice! Widziałam przez okno w kuchni. Może ja się tym zajmę, a ty idź mu pomóc. - Okiennice? Teraz? - Nie mnie pytaj! Wziął dużą drabinę! - Na miłość boską! No dobra, pójdę mu pomóc. Wciągnij to do pralni. - Dobrze! Musiałyśmy krzyczeć, choć stałyśmy blisko siebie. Okrążyłam dom i zobaczyłam Toma wspinającego się do okien na piętrze. Zamykanie okien-nic w naszym starym domu nie wymagało wielkiego wysiłku. Należało to jednak zrobić kilka godzin wcześniej. Moja aluminiowa drabina nie była zbyt pewna, więc postanowiłam ją przytrzymać. - Mocno wieje, dlatego pomyślałem, że pozamykam tę stronę domu. Za dużo drzew rośnie u sąsiadów. Ale nie dosięgnę do drugiego piętra. - Nie szkodzi. Okna są oklejone. - Racja! Śmiejąc się do siebie, zszedł z drabiny, żeby ją przestawić pod następne okno. - Cała ociekasz wodą, Susan. Wracaj do środka, jeśli chcesz. To nie potrwa długo. - Co? Mam cię zostawić, żebyś się zabił na moim podwórzu? Nie ma mowy, skarbie. Alimenty od ciebie są mi potrzebne i nie ruszę się stąd. Z uśmiechem wbił końce drabiny w ziemię, żeby ją W jego oczach online pl lektor pewniej ustawić. - Nieujarzmiona Susan Hamilton Hayes - powiedział. Stał tak blisko, że czułam jego oddech. Umył zęby, zanim tu przyjechał. Umył zęby i kupił steki. - Aha. Nieujarzmiona. To ja. Właź na tę drabinę, zanim Beth zostanie sierotą. Wspiął się z powrotem i odczepił haczyk okiennicy od ściany domu. Zszedł, przesunął drabinę, znowu się wspiął i odczepił drugi haczyk. Wstrzymałam oddech, gdy przechylając się w podmuchach wiatru, sięgnął do pierwszej okiennicy, przyciągnął ją i zaryglował obie połówki. 158
Kiedy wreszcie z tym skończyliśmy, byliśmy przemoknięci na wylot. Tom złożył drabinę i wsunął pod dom, co nie było łatwe, gdyż wszędzie stała woda. Czekałam na niego na ganku. Beth usłyszała nas i podeszła do drzwi, aby mi podać ręczniki. - Wracaj do środka, kochanie. Zaczekam na twojego ojca. - O mój Boże, co za straszna pogoda! - Wracaj! - Drzwi trzasnęły. - I proszę, nie mów „o mój Boże” - po-wiedziałam do zamkniętych drzwi. Zrzuciłam chlupoczące tenisówki, dałam Tomowi ręcznik i otarłam twarz. - Dzięki, Tom. Oczywiście, jeśli potem wiatr zmieni kierunek, bę-dziemy musieli zrobić to samo z drugiej strony. - Wykluczone. Zresztą tamte drzewa u sąsiadów nie są takie niebez-pieczne. Sprawdzałem. - Widziałeś swój samochód? - Taa, mam pecha. Bluzka przylepiła mi się do skóry i w świetle lampy na ganku Tom wi-dział przez mokry materiał kolor mojego stanika. - Czarny? - Granatowy. Chodźmy do domu, jest mi zimno. - Granatowy? - Właź do domu, stary koniu. Moja kuchnia nagle ożyła. Uśmiechnięta Beth biegała tam i z powrotem, szykując kolację. Olbrzymia porcja sałatki czekała w ręcznie rzeźbionej, drewnianej misce, odziedziczonej po mojej matce. Ziemniaki piekły się w kuchence mikrofalowej, a piekarnik był nagrzany. Przyprawione steki leżały w żaroodpornym naczyniu. W jego oczach online pl lektor Grubo pokrojony filet mignon. Tom naprawdę nie żartował. Stół nakryty był wszystkim, co miałam najlepszego. Nadzieje Beth działały mi na nerwy. - Hm, trochę zmokłem - powiedział Tom. - Nie zostawiłem tu żadnego ubrania, prawda? - Ani szmatki. Chodź, dam ci szlafrok, a twoje rzeczy wrzucę do su-szarki. - Świetnie. Dzięki. Rozwiązał buty i postawił je na pralce, na rozłożonej gazecie. 159
- Stół wygląda wspaniale, Beth - powiedziałam. - Bardzo ci dziękuję. Zaraz przyjdziemy. - Och, nie musicie! Nie spieszcie się! - Znacząco poruszyła brwiami. Chrząknęłam. - Zaraz przyjdziemy, Beth - powtórzyłam najsurowiej, jak umiałam. Na górze poszedł za mną do drzwi sypialni i poczekał, aż wygrzebię z szafy dwa szlafroki, jeden aksamitny, drugi flanelowy w kratkę, z falban-kami. Wybrał różowy aksamitny. - Proszę. Idź do łazienki i podaj mi swoje rzeczy przez drzwi. - Jak to? Po piętnastu latach małżeństwa nie możesz popatrzeć, jak się rozbieram? - Kpił ze mnie i wiedziałam o tym. - Oszczędź mi bolesnego widoku swego przepysznego ciała, dobrze? Teraz należysz do siebie, nie do mnie, pamiętasz? - Otworzyłam drzwi łazienki, zapaliłam światło i odsunęłam się, żeby go przepuścić. - Jak szanowna pani sobie życzy. To nie zajmie nawet minuty. - Podaj mi tylko ubranie, dobra? Po chwili zza drzwi wysunęło się gołe ramię z przewieszonymi mokrymi spodniami khaki, koszulą i skarpetkami. Żadnej bielizny? Wtem ukazała się dłoń, kołysząc w powietrzu pomarańczowymi slipkami od Calvina Kleina. Pomarańczowe? Kiedy tu mieszkał, nosił wyłącznie białe! - Dzięki! - Nie, to ja ci dziękuję! - odkrzyknął. Zdjęłam z siebie wszystko - to tyle, jeśli chodzi o kusicielkę w grana-towych koronkach - owinęłam się flanelowym szlafrokiem, pozbierałam mokre rzeczy i ruszyłam żwawo do pralni. Gdy przechodziłam przez kuch-nię, Beth zerknęła na mnie z ożywieniem. - W co się teraz ubierzesz? - zapytała, zupełnie jakby grała rolę w operze mydlanej. - Tusz ci się rozmazał. - Świetnie. - Otarłam oczy i spojrzałam na czarne smugi na dłoniach. - Nie wiem. W coś suchego. Zaraz wracam. Włączyłam suszarkę i pobiegłam z powrotem na górę, wycierając włosy ręcznikiem po raz drugi w ciągu ostatnich dwóch godzin. Tom wciąż był w łazience i śpiewał „Stormy Weather” głosem, który mógłby zbudzić umar-łego. Ręce mi drżały. Musiałam ochłonąć i poszukać zabawnych stron tej 160
całej sytuacji. Uświadomiłam sobie, że wszyscy wokół od miesięcy nie wydawali się tacy szczęśliwi. Ze mną włącznie. O Panie, ratunku. W co miałam się teraz W jego oczach online pl lektor ubrać? Przeglądając zawartość szafy stwierdziłam, że prawie wszystko jest o dwa numery za duże. Przypomniałam sobie o czarnej sukience z krótkimi rękawami, którą wypatrzyłam na wyprzedaży posezonowej u Loehmana w zeszłym miesiącu. Był to rozmiar średni, a ja jeszcze wtedy nosiłam duży, ale kupiłam sukienkę, zamierzając do niej schudnąć. Nie należała do tych obcisłych fatałaszków, które sprawiają, że mężczyzna ślini się na twój widok, ale miała głęboki trójkątny dekolt, a Tom zwracał uwagę na piersi. Wydobyłam ją z worka, wciągnęłam przez głowę - no i bingo, pasowała na mnie! Spójrzmy prawdzie w oczy: z uwagi na de-precjację cielesnych aktywów musiałam się zadowolić tym, co miałam. Weszłam do łazienki Beth; wolałam skorzystać z jej kosmetyków niż dzielić moją łazienkę z Tomem. Tym razem postanowiłam zostawić włosy rozpuszczone, niech wyschną same. Nawijając je na palce, mimo woli zaczęłam się zastanawiać, co by na to wszystko powiedziała Livvie Singleton. Zapewne wysłuchałaby mojej opowieści, a potem przemówiła mi do rozumu. Niemal ją słyszałam: „Chłopy są jak stare kocury, co tylko patrzą, gdzie by tu zaznaczyć swój teren”. Widziałam, jak wystawia trzy palce i ciągnie: „Tylko trzy rzeczy im w głowie. Jedna to brzuch. Musi być pełny. Druga to wierci-ptak. Musi zawsze postawić na swoim. A trzecia to pieniądze. Nic ci nie dadzą, jak nie dostaną czegoś w zamian. Ot i wszystko, dziecinko. Nie spodziewaj się za wiele, to się i nie rozczarujesz”. No i nie mogłam nie spodziewać się wiele tej nocy. Pragnęłam usłyszeć od Toma, że popełnił błąd. - Schodzę na dół otworzyć wino! - zawołał z korytarza. - Dobrze! Zaraz przyjdę! Atmosfera podczas kolacji miała w sobie coś z teatru absurdu. Przede wszystkim Tom posilał się spowity w mój szlafrok z różowego aksamitu w kwiaty wyszyte kordonkiem. Kiedy już miałam go na celowniku, wszystko wokół sprzysięgło się, żeby odroczyć egzekucję. Zasiedliśmy do stołu, który moja gorliwa córka ozdobiła tak, jakby oczekiwała wizyty papieża. Nawałnica wyła za oknami niczym rozpalony 161
cielesną żądzą King Kong, usiłując wyważyć frontowe drzwi. Po raz pierwszy od kilku miesięcy delektowałam się stekiem i popijałam go mer-lotem z pojemnego kielicha, podczas gdy przyczyna całego mojego cier-pienia, upokorzenia i niepokoju siedziała naprzeciw mnie, wyglądając jak uciekinier z nocnego klubu dla transwestytów. - No więc, Beth, jak tam w szkole? - zagadnął Tom. - Pełny odjazd - odparła, podając mu miskę z sałatką. - Przetłumacz. - Same v szóstki ze sprawdzianów - wyjaśniłam. - Fantastycznie! Czyli, jak rozumiem, szkoła ci się podoba? - O, tak, no bo wiesz, czuję się tam... bo ja wiem... jak człowiek. To znaczy, w podstawówce wciskali kit, a w szkole średniej myśli się samo-dzielnie. Nawet mój wychowawca, pan Bond, mówi, że jestem niezwykle dojrzała jak na swój wiek. - Dojrzała? - powtórzył, spoglądając na mnie i prawdopodobnie za-stanawiając się, czy nie zacząć wykładu o antykoncepcji. - Bond? - Och, tato, proszę cię! Dziewiąta klasa to nie przedszkole! I on nie dybie na moją cnotę, absolutnie. Chodzi mu o to, że jestem obowiązkowa, nie spóźniam się na lekcje i zawsze jestem przygotowana do sprawdzianów. - Tak jak powinnaś - zauważył - i tak jak zawsze. - Racja, tatku. - W przeszłości i w przyszłości. - Tak, tatusiu, chyba że zamiast studiować wsiąknę w Internet i skoń-czę na zasiłku. - Zuch z ciebie, Beth! Nikt z rodziny Hayesów nie korzystał z opieki społecznej. Postaraj się codziennie odrabiać lekcje. Tom ukradkiem odetchnął z ulgą, a ja nie mogłam powstrzymać uśmie-chu. To było pyszne. W ciągu minionego półrocza Beth przeobraziła się z dziewczynki w młodą kobietę - a jego to ominęło. Zemsta okaza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz