sobota, 16 sierpnia 2014

Chciała pójść na studia, ale było to tuż po wielkim w jego oczach kryzysie

Przesunęłam palcem po zdjęciu, wpatrując się w jej młodzieńczą twarz. i pieniędzy wystarczyło tylko na wykształcenie wujka Louisa. Moi dziadkowie zawsze uważali, że szkoda pieniędzy na kształcenie kobiet. Kobieta nie powinna studiować. Powinna złapać dobrego męża, urodzić gromadkę dzieci i sie-dzieć w domu. Jak to nakazał Bóg, mawiał dziadek Tipa, jakby powtarzał refren starej piosenki. Było dla W jego oczach online pl lektor  mnie oczywiste, że zniechęcili mamę do nauki, żeby ich nie zostawiła, nie wyprowadziła się na przykład do Filadelfii i nie wyszła za mąż za Jankesa. Opiekowała się nimi, a oni wcale nie byli jej za to wdzięczni. Wydawało im się, że te usługi są jej obowiązkiem. Ze mną będzie inaczej. Jakoś dostanę się do college'u. Ale przedtem pomogę jej wrócić do życia. Leżąc w łóżku, słyszałam, jak tata przesuwa deski. Nie miałam pojęcia, po co, ale nic mnie to nie obchodziło. Dobiegły mnie odgłosy przeciąganego drewna i ojcowskie przekleństwa. Wreszcie przyjechał autobus Livvie. Na dźwięk jej głosu zerwałam się z łóżka, podbiegłam do okna i wyjrzałam. Deski leżały oparte na bryłach żużlu, tworząc mostek nad jeziorkiem, w które zamieniło się nasze podwórze. Tata w rybackich gumiakach brnął przez wodę, żeby pomóc Livvie. Zanosiło się na to, że będziemy mieli mi-liony żab. Normalnie pobiegłabym do pokoju W jego oczach online pl lektor Timmy'ego i Henry'ego, wy-ciągnęła ich z łóżek, a potem skoczyła prosto do wody. Tata niewątpliwie wpadłby w złość i nawrzeszczał na nas, żebyśmy przestali się wygłupiać, włożyli jakieś suche ubrania i mu pomogli. Ale dzisiaj wszystko, co kiedyś było normalne, umknęło przed wizją z poprzedniego wieczoru. Zastana-wiałam się, czy tata wie, że ja wiem. Może dałoby się to wykorzystać prze-ciw niemu. Ale nie, aż tak odważna nie byłam. Nie mógł się niczego do-myślić z wyrazu mojej twarzy. Czułam się słabo, było mi niedobrze. Mu-siałam wziąć się w garść i zejść wreszcie na dół. Ubrałam się i zeszłam do kuchni. Livvie rozlewała do talerzy kaszkę na mleku. Ciotka Carol popijała sok. Zanocowała u nas, bo w obliczu szalejącej nawałnicy wujek Louis doszedł do wniosku, że tak będzie lepiej, skoro naszej mamy nie ma i w ogóle. 173




- No więc mówię Louisowi: „Louis, nie zapomnij nakarmić milusiń-skich - tak nazywam moje pieski - i wpuść je do siebie do łóżka, bo będą tęskniły za mamusią”. I czy wiesz, co on na to? - Nie - odparła Livvie. Patrzyła na ciotkę tak dziwnie, że przez chwilę sądziłam, iż wie o wszystkim. - Dzień dobry - odezwałam się. - Dzień dobry, Susan. On na to: „Carol, kochanie, twoi milusińscy wytrzymają jedną noc bez ciebie, ale co ja mam zrobić?”. Typowy męż-czyzna! Nie mogą W jego oczach online pl lektor bez nas żyć. Jak on mnie kocha! Cóż, chyba zakończę to posiedzenie i wrócę do mojego Louisa. - Tak, tak będzie najlepiej. Wydaje mi się, że okropnie za panią tęskni. Ciotka Carol wzięła torebkę, odwróciła się, żeby powiedzieć nam „do widzenia” - i zobaczyła, że Livvie pije colę z najlepszego kryształowego pucharka mamy. Nikomu nie wolno było używać jej kryształów, a już zwłaszcza kolorowej kobiecie. Trzymała je na wypadek, gdyby prezydent Kennedy postanowił wpaść do nas na kolację. Ciotka Carol spurpurowiała, nadęła się jak purchawka i wybiegła tylnymi drzwiami. Osłupiałam, ale nie odezwałam się ani słowem. Poranne zebranie naszego klanu rozpoczęło się tuż po wyjściu ciotki. Pierwsza zjawiła się Maggie w szortach i koszulce, z włosami ściągniętymi w koński ogon. Wyglądała, jakby wybierała się na zabawę na plaży, a nie do sprzątania podwórza. Zawsze tak wyglądała. Bez zarzutu. Kolejno włączali się do akcji, wykonując pomocnicze działania. Maggie wsypała sok w proszku do W jego oczach online pl lektor dzbana, a chłopcy rozstawili na stole papierowe talerze. Zachowywałam kamienną twarz, pod pozorem, że jestem jeszcze zaspana. O tej porze spodziewali się po mnie opryskliwości. Tymczasem byłam po prostu wstrząśnięta i wydawało mi się, że dobrze to ukrywam. - Nie czas marnować wodę na mycie naczyń, słyszycie mnie? - Livvie wydawała polecenia i wręczała papierowe kubki. - Yemoja wylała na nas wczoraj całą wodę z nieba. - Yemoja, Obatala i Oja. Tak jest, a najgorzej było w Charlestonie. O mały włos, a byśmy się znaleźli w królestwie nie-bieskim. Znowu mówiła o swoich afrykańskich bogach. Uznałam, że muszą mieć coś wspólnego z burzami. Wiedzieliśmy, iż po każdej potężnej burzy należy 174
odczekać parę dni, by woda powróciła i można było ją pić. Wcześniej na-pełnialiśmy zlew, umywalki i wanny, zmywaliśmy wszystkie naczynia i spłukiwaliśmy toalety. Moi bracia i ojciec korzystali, rzecz jasna, z tej oka-zji, aby załatwiać się na podwórzu, podczas gdy my z Maggie wolałyśmy raczej wstrzymywać się do oporu. Wyspa Sullivana szczyciła się własnymi zasobami wodnymi - systemem studni głębinowych, z których wodę pom-powały urządzenia elektryczne. W jego oczach online pl lektor Ale w związku z tym brak prądu oznaczał brak wody. Prawdę rzekłszy, woda zalatywała siarką, lecz świetnie się na-dawała do rozrabiania mąki kukurydzianej. Tak czy owak, zazwyczaj od-zyskiwaliśmy wodę i prąd po mniej więcej dobie. Tymczasem popijaliśmy płatki zbożowe sokiem pomarańczowym i śmialiśmy się z tego. Jeśli chodzi o następstwa, byliśmy zawodowcami. Przynajmniej nikt nie musiał toczyć batalii o kąpiel. Dopóki nie naprawiono linii elektrycznych, mieliśmy święto. - Nie ma prądu. Sophie będzie wściekła, że nie może dostać jajka na grzance - zauważył dziadek Tipa, wchodząc do kuchni. - Nie umiecie po-wiedzieć „dzień dobry”, moje dzieci? Dokładnie w tej chwili mieliśmy usta zapchane płatkami Frosted Flakes. - Dzień dobry, dziadziu - przemówiłam. - Dobrze spałeś? - Naturalnie. Odmówiłem różaniec. Dobry katolik zawsze to robi, kiedy szuka obrony. Pani Singleton, broniłem wczoraj mojej posiadłości w pocie czoła! Dziękuję za usunięcie sprzętów z ganku. Nie da się ukryć, że w tym domu jest mnóstwo wtyczek. Wyciągnąłem ich z kontaktu chyba ze sto. - Myślisz, że wyspę W jego oczach online pl lektor uratowały jego zdrowaśki? - szepnęłam do Mag-gie. - Nie, wtyczki - odszepnęła. - No cóż, lepiej zajmę się Sophie - powiedział dziadek. - Aha, pani Singleton! Zapomniałem zapytać, jak pani i inni Afrykanie poradziliście sobie tej nocy? - I ja, i „Afrykanie” poradziliśmy sobie bardzo dobrze, dziękuję panu. Bardzo dobrze - odparła Livvie, mrużąc oczy. Widziałam, że nie jest zachwycona, postanowiła jednak przejść nad tym do porządku. Dziadek musiał dać jej do zrozumienia, że jej świat ma ciemną skórę i plemienny charakter. Naprawdę, był jak wrzód na tyłku. Zawsze czułam zażenowanie, kiedy mówił coś takiego. 175
Tipa wziął talerz z chlebem i miseczkę z płatkami śniadaniowymi i za-niósł je do pokoju Sophie. Kilka minut później usłyszeliśmy trzask rozbi-janego talerza. Wszyscy zamarli, oczekując eksplozji wrzasków. Albo talerz upadł przypadkiem, albo stara Sophie cisnęła nim o ścianę. Nie miałam wątpliwości, że zdarzyło się to drugie, i ucieszyłam się, że tata jest ciągle na podwórzu. Nie tolerował fanaberii babci Sophie. - Zwykle zjada na śniadanie jedną grzankę bez skórki, posmarowaną masłem, nie margaryną, oraz jajko w koszulce - wyjaśniłam, widząc wyraz zaskoczenia na twarzy Livvie. - Codziennie to samo i wyłącznie Tipa ma się tym zajmować. Jeśli ja przyrządzę jej śniadanie, od razu się orientuje i nie pytaj mnie, w jaki sposób. Wpada wtedy w prawdziwą furię. Na lunch do-staje zupę pomidorową z pływającą w niej grzanką, pokrojoną na dziewięć kawałeczków, i zwykłą herbatę. To dlatego, że jest geniuszem. - Co za głupoty opowiadasz, dziewczyno? - spytała Livvie. - Mama mówi, że babcia Sophie jest geniuszem, a geniusze mają różne dziwaczne nawyki. Babcia ma ich aż za dużo, jakby mnie kto pytał - oznajmiłam, myśląc, że skoro Livvie mogła pić z najlepszego kryształu mamy, żeby wkurzyć ciotkę Carol, ja mogę trochę obsmarować starą Sophie i Tipę. - Geniuszem? Jak to geniuszem? - W jego oczach online pl lektor Livvie wycierała ręce w ścierkę do naczyń. - Rozwiązuje zadania trygonometryczne przez sen - powiedziała Ma-ggie. - Doszły mnie takie słuchy, ale myślicie, że ona faktycznie rzuciła tym talerzem? - zapytała Livvie. - Aha - odparł Timmy. - Robi to bez przerwy - dorzucił Henry. - Gdybym ja zrobił coś takiego, na pewno bym dostał w skórę. - No i tak tu wszystko wygląda, Livvie - podsumowała Maggie. - To takie krępujące, że nigdy nie zapraszam znajomych do domu. Przepraszam, pójdę doprowadzić ganek do porządku. - Zaraz ci pomogę - obiecałam i odwróciłam się znowu do Livvie. - Tak, a na kolację jada wyłącznie kaszę na mleku. Z tej samej miski, tą samą łyżeczką i jeśli się je podmieni, ona to zauważy. 176
- Myślicie, że jest stuknięta? - spytał Timmy. - No, nie wiem - odezwał się Henry. - Ja bym chętnie jadł co rano na-leśniki, a co wieczór spaghetti. - Jasne, pędraku, ja też, ale się nie awanturuję, kiedy ich nie dostaję! - oznajmił Timmy. - Nie mów do mnie „pędraku”, bo ci przywalę - powiedział Henry. Maggie podniosła się i wyszła z kuchni. Zamilkliśmy. Livvie stała i pa-trzyła na nas jak na uciekinierów z domu wariatów. Wreszcie mruknęła „Hmmm” i zaczęła szykować jedzenie. Wręczyła Timmy'emu banana i kromkę chleba z masłem, a Henry'emu colę wyjętą z ciemnej lodówki. - Idźcie, zanieście to tacie. Zobaczcie, czy nie pomóc mu w sprzątaniu podwórza - powiedziała. - Nie otwierajcie lodówki, a już zwłaszcza za-mrażarki, dopóki nie wróci prąd! - Dobra! Dobra! - zawołali i trzasnęli siatkowymi drzwiami tak mocno, że niemal spadły z zawiasów. Kilka sekund później usłyszałyśmy: „Prze-praszam”, a potem głośny chichot i tupot nóg po schodach. - Ech, te chłopaki - zauważyła Livvie. Usiadła obok mnie przy stole. Nie zdarzało się, żeby murzyńska gospo-dyni siadała obok kogoś z rodziny, wyjąwszy niemowlęta. Nie miałam nic przeciw temu, lecz jednocześnie wolałam, by nikt nas nie W jego oczach online pl lektor przyłapał. - Wszystko dobrze, Susan? - zagadnęła. - Tak, w porządku. - Hmm. Okropna z ciebie kłamczucha. Coś ci jest. Ale mniejsza o to. Jakbyś chciała pogadać z Livvie, będę tutaj. Mam tylko jedno pytanie i nie chodzi tu o twoją ciotkę. - Jakie pytanie? - Uważasz, że twoja babunia ma dobrze w głowie? - Moim zdaniem ona myśli, że może robić, co jej się żywnie podoba. To znaczy, tata czasami podnosi raban z jej powodu, ale potem mama pła-cze, a Tipa się wścieka i mówi, że to nadal jego dom, że należy szanować starszych i tak dalej. Wtedy tata jedzie do wujka Louisa, wypijają skrzynkę piwa, tata wraca do domu i przez jakiś czas nic się nie dzieje. 177
- Hmmm - mruknęła. - Zły duch w nią wstąpił. Z tym też zrobię po-rządek. No dobrze, dość tego gadania. Muszę wyszorować podłogę u pani Asalit. Pogadam z nią, nie bój się. Nie powiedziałam jej, jak tata oszukuje mamę i że wujek Louis nigdy nie kiwnął palcem, by pomóc mamie opiekować się babcią. Patrzyłam, jak Livvie sięga po papierowe ręczniki, torbę na potłuczony talerz i solniczkę. Najprawdopodobniej wiedziała już o nas wszystko. - Po co ci sól? - zapytałam. - Hmm - odparła - jak dzieciak jest buckra, to nic nie wie. Chodź, Livvie ci pokaże. Zaciekawiona, ruszyłam za nią. Pokój był pusty. Dziadek Tipa zabrał babcię na ganek, żeby się uspokoiła. Ich głosy dochodziły do nas przez otwarte oszklone drzwi. Tylko jedna strona łóżka była rozesłana. Tipa spał na narzucie, zapewne w ubraniu. Na podłodze pod drzwiami szafy leżały, oczywiście, odłamki potłuczonej porcelany. Livvie zaczęła je zbierać, a ja jej pomagałam. - Uważaj, dziecko. Może byś lepiej wzuła buty? Nieoczekiwanie przyszło mi do głowy, że już od wieków nikogo nie obchodziło, czy się skaleczę czy nie. Łzy popłynęły mi po policzkach, a Livvie wyprostowała się i przyciągnęła mnie do siebie. - No już, już. To nic, dziecinko, możesz się wypłakać - powiedziała miękko. Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała, lecz zamiast szlochu wy-dobywały się z niej głębokie westchnienia. - Wiem - zapewniła W jego oczach online pl lektor cicho. - Skąd? - zapytałam. - Dziecino droga, jak będziesz w moim wieku, zdziwi cię, ile się można dowiedzieć po prostu patrząc na kogoś, zwłaszcza gdy ten ktoś sobie tego nie życzy! Może byśmy się razem za nich pomodliły? - Chyba żartujesz! Mogę się pomodlić, żeby oboje poszli prosto do piekła - odparłam. - Susan, jeśli nie chcesz się modlić, to nie musisz, ale prędzej czy później i tak zwrócisz się do Pana. Jego rzeczą jest karać, nie naszą. Posłu-chaj Livvie, dziecinko. Coś ci powiem. Nienawiść nie popłaca, bo jeśli ktoś na tym cierpi, to tylko ty. Ci, których nienawidzisz, albo o tym nie wiedzą, 178
albo ich to nic nie obchodzi. Więc ich nie nienawidź, tylko pomyśl sobie, że są głupi. Jak ktoś jest dorosły, to nie znaczy, że nie może być głupi. - O, z całą pewnością. - Ty do tego nic nie masz. Nie znaczy, że skoro oni są źli, ty też jesteś zła. Znaczy tylko, że są głupi. Wyczyniają wariactwa i myślą, że nikt ich nie przyłapie. - Ale skąd wiesz? - Dziecinko, wystarczyło, że spojrzałam na twoją ciotkę Carol, a za-częła mleć językiem bez ustanku, patrząc wszędzie, tylko nie na mnie. A twój tata? Powinien kląć w żywy kamień. A on się uśmiecha i sprząta po-dwórze. Swoją drogą, jak się na nich natknęłaś? - Poszłam do szopy po latarkę. Kuchenne drzwi się zatrzasnęły, więc chciałam wejść frontowymi. Najpierw ich usłyszałam. A potem zobaczyłam panią Simpson, która stała na swoim ganku, patrzyła na nich i śmiała się. Musiałam zerknąć. Żałuję, że to zrobiłam. - Ano, domyślam się, ale to naturalne, że zerknęłaś. Nic w tym złego, normalna rzecz. Wielka szkoda, że ta kobieta ich widziała. Harriet powiada, że okropne z niej babsko. - Fakt, a teraz rozpowie wszystkim naokoło i mama chyba umrze ze wstydu. - Nie piśnie słówka żadnej żywej duszy. Już ja tego dopilnuję. - Co zrobisz? Utniesz jej język? Zachichotała. Kochałam ten dźwięk. - Ano pewnie. Pójdę do niej z nożycami twojej mamy schowanymi w fartuchu i kiedy zacznie trajkotać, złapię ją za język i ciach! - Byłoby wspaniale! Stałabyś się sławna! O rety, Livvie, kiedy z tobą rozmawiam, czuję się normalna. - Bo jesteś normalna. Wszyscyście są normalni. Twoi bracia to po prostu chłopaki i tyle. A Maggie to młoda panna, która się stara dorosnąć i wyszlachetnieć. W jego oczach online pl lektor Chyba nie można mieć jej tego za złe. No a twoi dziadko-wie, cukiereczku, są już starzy. Starzy ludzie mają swoje nawyki. Nie da się ich zmienić. Nie warto nawet próbować. Prawdę mówiąc, w ogóle nie warto próbować zmienić człowieka. - Bo i tak nic z tego nie wyjdzie - powiedziałam. 179
Spojrzała na mnie, zebrała resztę skorup i wrzuciła do torby. - U-hmm - zamruczała - nie, nie możemy ich zmienić, ale możemy poruszyć ducha. Tak jest, bez wątpienia tyle możemy zrobić! O czym ona mówiła? W następnej chwili już zamiatała podłogę. Na-stępnie otworzyła solniczkę, nabrała trochę soli na dłoń i zaczęła nucić: „Idź, powiedz to na Górze”. Rozsypała po odrobinie we wszystkich czterech kątach i odwróciła się do mnie. - Co jest? - spytała. - Nic - odparłam - zupełnie nic. - Robię porządek z duchami w tym pokoju, ot co. Zobaczysz. Natnę jeszcze trochę korzeni, uszyję woreczek cunja i przypnę do materaca. Nie muszą o tym wiedzieć, prawda? - Ode mnie się nie dowiedzą. - To dobrze. Hmm. Cały galimatias w tym domu bierze się stąd. Zajmę się tym. Zobaczysz. Z lustrem też sobie poradzę. Wierzysz mi? - Owszem, wierzę. Naprawdę jej wierzyłam, choć nie wiedziałam, dlaczego. Może dlatego, że jej przybycie istotnie spowodowało pewne zmiany. W domu było o wiele czyściej, zawsze miałam świeżą bieliznę w szufladzie, Sophie przestała śmierdzieć, a tata od pewnego czasu nikogo nie sprał. Chodziło jednak o coś więcej niż to i pieczone kurczaki. Jej głębokie przekonanie o tym, co jest słuszne, a co nie, było silniejsze niż nasze szaleństwo. Wróciłyśmy do kuchni uprzątnąć resztki W jego oczach online pl lektor przygotowanego naprędce śniadania. - Skąd czerpiesz tyle siły, Livvie? - O co ci chodzi? Czyżeś nie słuchała, co mówię? - Oczywiście, że słuchałam, ale... - Nima żadnego ale. Wytrzyj stół, a ja ci opowiem moją historię. Masz, bierz ścierkę i do roboty. - Okay. - Kiedy byłam mała, nic żeśmy nie mieli. Znaczy się, byliśmy tacy biedni, że moja mama wkładała mi tekturę do butów, jak się w nich zrobiły dziury. Miałam ino jedną parę i to był mój skarb. Utykała gazety w ścianach, jak było zimno, a potrafiło być niewąsko zimno. Ale żeśmy z moim bratem czuli w domu miłość, a to było najważniejsze. I zawsześmy mieli pod 180

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz