Jak cię ponosi, to może być dobrze., dobrze? - Naprawdę? - Tak, naprawdę. Czy to uczciwe? - O tak, więcej niż uczciwe! Dzięki, Max, to tylko szkice, wiesz, mogę je wygładzić... - Przestań się usprawiedliwiać. O Boże, wszyscy pisarze są tacy sami. - Wstał od biurka i otworzył drzwi. Spotkanie dobiegło końca. Wydałam osiemset pięćdziesiąt dolarów na strój czarnej wdowy, żeby przeprowadzić w nim pięciominutową rozmowę. - Max? - Uścisnęłam mu rękę. - Dzięki. Naprawdę ci dziękuję. - Nie ma za co, Susan Hayes, wszechstronnie rekomendowana! Skon-taktuję się z tobą W jego oczach online pl lektor na początku tygodnia. Zaledwie dojechałam do domu, zadzwoniłam do Maggie. - Chodźmy się upić - zaproponowałam. - Bardzo chętnie, ale muszę dzisiaj zawieźć chłopców na trening. Moja kolej. Jak ci poszło? - Pożyczyłabyś mi trochę valium? - Oplatałam sznur telefoniczny wokół łokcia i dłoni. - O Boże, mogłabyś sama się o nie postarać. Poproś lekarza. No, po-wiedz, jak poszło. Bardzo źle? - Dlaczego tak zrzędzi? Sama mam
załatwić sobie valium? - Nie, chyba nie, w każdym razie nie jestem pewna. To trwało tak krótko. - Czy dostał twoje portfolio? - Tak, już wszystko przeczytał. Chyba po prostu chciał mi się przyj-rzeć. Zanim zadzwoni, zupełnie się rozlecę. Mogę przyjechać? - Oczywiście. Nie pamiętałam jazdy na wyspę, ale wyszłam z transu w kuchni u Mag-gie, gdy poczułam w dłoniach butelkę soku brzoskwiniowego. - Brzoskwiniowa herbata? Jak możesz pić coś takiego? - W jego oczach online pl lektor Jest lepsza niż te wszystkie azotany, które wchłaniasz. - Zapewne. Maggie? Coś jest nie tak? - Od dwóch dni nie widziałam mojego męża. - Oparła się o zlew z dziwnym wyrazem twarzy. - Susan, Grant ma romans - oznajmiła. 201
- Do licha, co ty opowiadasz? - Grant mnie zdradza z jakąś pielęgniarką w szpitalu. - Zalała się łzami. Już w słuchawce jej głos brzmiał nienaturalnie. Nic dziwnego, że kazała mi kupić własne środki uspokajające. Objęłam ją mocno. - Uspokój się. Skąd wiesz, że to prawda? Jesteś pewna? - Znalazłam w kieszeni jego marynarki zapałki z wypisanym numerem telefonu. - Zadzwoniłaś? - Tak. Odezwała się automatyczna sekretarka. „Sheili i Debbie nie ma teraz w domu”. Co byś pomyślała? - To samo, co ty, ale wiesz co? Powinnaś go zapytać. Po prostu o to zapytać. - Żyję sobie wspaniale, mam wysprzątany dom, a mój mąż posuwa jakieś panienki na boku, o czym nie mam zielonego pojęcia. Ostatnio prawie nie przychodzi do domu i nie wiem, czuję takie gniecenie w brzuchu, ro-zumiesz? - Rozumiem, nie da się ukryć. Tylko nie potrafię uwierzyć, Maggie, że Grant mógłby coś takiego zrobić. Przecież jest diakonem, na miłość boską. Wcale się nie nabijam. Ludzie, którzy w niedzielę służą do mszy, nie mie-wają kochanek! Potrzebujesz faktów. Zapytaj go prosto z mostu: „Grant, czy masz romans?”. Najlepiej wtedy, gdy będzie się zabierał do kolacji. No wiesz, przyłapiesz go z opuszczoną gardą. - Och, Susan, nie mam odwagi. - Ależ masz. On powie: „Skądże znowu, kochanie, jak mogło ci coś takiego przyjść do głowy?”, a ty na to: „Bo znalazłam w twojej kieszeni zapałki z White Horse Saloon, a W jego oczach online pl lektor na nich był zapisany numer telefonu, więc zadzwoniłam i odebrała jakaś Debbie. Powiedziałam jej, że jestem twoją żoną, ty zaś zamierzasz zarazić wszystkie panienki lekkich obyczajów wi-rusem HIV”. Tak mu powiedz. A potem sprawdź, czy się dławi, czerwieni albo coś w tym guście. Parsknęła śmiechem. Ja też. Humor nigdy nie zawodzi. - Jesteś bezbłędna, Susan. Tak zrobię. - Obeszła kuchenny stół. - Jak myślisz? Powinnam umyć włosy? 202
- Zdecydowanie. Nie chcę wywierać nacisku, ale spróbuj udawać, że ktoś z „Town & Country” robi ci zdjęcie, rozumiesz? Poszczuj psa, a gdy złapie trop, łubudu! - Łubudu, tak? Akurat w tej chwili chciałabym mu zrobić takie łubudu, żeby wylądował w zakładzie pogrzebowym McAlistera. Sukinsyn jeden. - Maggie! Jak ty się wyrażasz! Najpierw ustalmy fakty, kochanie. Mam przeczucie, że jest to jedno wielkie nieporozumienie. Za skarby świata nie wyobrażam sobie Granta romansującego z kimś na boku. Po pierwsze, on cię kocha, a po drugie, to nie ten typ. - Livvie zwykła mawiać, że każdy chłop to ten typ. - Ano tak, niech spoczywa w spokoju, ona też czasami się myliła. Wracałam do miasta z ciężkim sercem. Grant miał pięćdziesiąt jeden lat. Idealny wiek na romans z W jego oczach online pl lektor pielęgniarką. Rzeczywiście, nie poświęcał rodzi-nie zbyt wiele czasu, najwyżej zabierał chłopców na ryby, a w niedzielę wszyscy jechali do kościoła i jeszcze gdzieś, na przykład do kina. Rozmy-ślając o tym, zaczęłam się zastanawiać, co Maggie zrobi, jeśli się okaże, że ma rację? Uznałam, że lepiej się przygotować do przyjścia jej z pomocą, tak jak ona pomogła mnie. Tego wieczora w domu było cicho. Oglądałam telewizję, a Beth czytała w swoim pokoju. Postanowiłam odpocząć od pisania i nadrobić zaległości, jeśli chodzi o seriale oraz rachunki do zapłacenia. O jedenastej zgasiłam światło i poszłam na górę. U Beth jeszcze się świeciło. - Dobranoc, kochanie! - Posłałam jej całusa od drzwi. - Hej, mamuś! Chcesz zobaczyć coś skandalicznego? - Czemu nie. To pasuje do dzisiejszego dnia. - Spójrz na ten katalog! O, to włożę na siebie w noc poślubną. Usiadłam obok niej na łóżku i pokazała mi w katalogu bielizny damskiej zdjęcie wychudzonej blondynki z olbrzymim biustem i o wydatnych, błyszczących wargach, ubranej w lichą imitację szlafroka z białego, przej-rzystego nylonu, obszytego piórami. Przez chwilę nie W jego oczach online pl lektor wiedziałam, co po-wiedzieć. Był to najgorszy strój, w jakim mogłam sobie wyobrazić moją córkę. Zatrącał o pornografię. - Skąd masz ten katalog? - Ekstra, no nie? Dostałam go od Jennifer. - Kto to jest Jennifer? 203
- Chodzi ze mną na biologię. - To wszystko wyjaśnia. Słuchaj, kochanie, wyrzuć to do kosza. Kiedy będziesz wychodziła za mąż, pojedziemy po zakupy do Atlanty. - A nie zaczniesz się wykręcać? - Matka nigdy się nie wykręca, Beth, dobrze o tym wiesz. Gdy w poniedziałek po pracy weszłam do domu z torbami pełnymi za-kupów, Beth jak zwykle wisiała na telefonie, wymachując opętańczo ręka-mi. Kuchnia - również jak zwykle - przypominała pobojowisko, ale byłam tak wytrącona z równowagi, że nawet nie zaczęłam się wydzierać. - Tak, właśnie przyszła. - Beth podała mi słuchawkę. „To on!” - za-sygnalizowała ruchem warg, wskazując telefon. „Facet z «Post & Cou-rier»!”. - Słucham? - Susan? Tu Max Hall. Miłą masz córkę, bardzo miłą. - Dzięki. - No cóż, jeśli nadal chcesz dla nas pracować, posada czeka. Wiem, że nie powinienem tego mówić, ale spotkałem się jeszcze z dwiema osobami i przysięgam na Boga, nie uwierzyłabyś, co niektórzy ludzie uważają za rozrywkę. - Rozumiem. Nadal chcę dla was pracować. Bardzo! - A zatem musimy uzgodnić kilka spraw. Po pierwsze, wykorzystamy większość tekstów, które mi zostawiłaś, ale nie wszystkie. Może byś wpadła do redakcji, to o tym pogadamy? Przygotowałem też dla ciebie listę ewen-tualnych tematów. Wiesz, edukacja, sztuka, sport, takie rzeczy. - Jasne! Żaden problem. - Jest jeszcze przykra kwestia pieniędzy. - Właśnie, pieniędzy - powtórzyłam jak papuga. - Obawiam się, że płacimy skromnie, dziesięć centów za słowo, ale zawsze to coś. - Świetnie, zgadzam się! - Twarda negocjatorka, pomyślałam. - Pierwszy felieton pójdzie w czwartek, w rubryce „Z życia wzięte”. Mam do ciebie pytanie. 204
- Słucham. - Czy chcesz pisać pod własnym nazwiskiem, czy pod pseudonimem? - Pod pseudonimem. Mam zbyt wielu żyjących krewnych. - W porządku. Aha, jeszcze jedno... - Tak? - Przekaż Jackowi, że równy z niego gość! - Jasne. - Cholera, ten potwór nigdy mi tego nie zapomni. - Będziesz u mnie w biurze jutro o czwartej? - Pewnie! Dziękuję ci, Max, W jego oczach online pl lektor naprawdę. - Przestań mi dziękować, Susan, zasługujesz na tę szansę. Sporo przeżyłaś, a twoje opowieści wielu ludziom dadzą do myślenia. Odwiesiwszy słuchawkę, oparłam się o ścianę. Beth złapała mnie za ręce i zaczęłyśmy podskakiwać, wydając dzikie pohukiwania i okrzyki. - Moja mama! Słynna felietonistka! - O Boże! Nie mogę uwierzyć, że naprawdę zadzwonił! Jest trochę sztywny, tak mi się wydaje, ale co z tego? - No właśnie! Beth wyjęła z lodówki puszkę coli, a ja nalałam sobie kieliszek char-donnay. Trąciłyśmy się - aluminium brzęknęło o szkło - i wzniosłam toast. - Za przyszłość! - Za przyszłość! - zawtórowała Beth i uścisnęła mnie. - Mamo, nie chcę zmieniać tematu, ale czy tata kontaktował się z tobą? - Nie, a bo co? - Tak się zastanawiałam. - Usiadła wyprostowana na barowym stołku. - No dobra, czas na przykrą wiadomość. Widziałam go z tą kobietą. - No i co z tego? Posłuchaj, Beth, jesteś już wystarczająco dorosła, żeby zrozumieć pewne rzeczy. Ludzie powinni mieszkać, gdzie chcą, i robić, co chcą. Jeśli on zechce wrócić i potraktuje to poważnie, tobie pierwszej o tym powiem. - Chyba tak. Miałam ci nie mówić, ale teraz, po tych dobrych wie-ściach, doszłam do wniosku, że mogę. - Słusznie. Niech się sobą cieszą. Chodź! - Otworzyłam lodówkę. - Zrobimy spaghetti. Opowiedz, co dziś było w szkole. - Jonathan wreszcie zaczął ze mną rozmawiać. - Powiedz mu, żeby ci nie robił łaski. Nie mamy ostrej papryki? 205
- Mamy. W dolnej szufladzie. No więc, mamuś? Uwielbiałam, kiedy mówiła do mnie „mamuś”. - Trudno jest pisać? - Nie. To tak jak z tańcem. Wczuwasz się w rytm i ruszasz pełną parą. Wiesz, o co mi chodzi? - Poniekąd. To znaczy, łatwo pisać o czymś miłym, W jego oczach online pl lektor ale co zrobisz, jeśli poproszą cię o opisanie czegoś przykrego? - Miejmy nadzieję, że poproszą. Na przykład czego? - Nie wiem. Śmierci, dajmy na to. - To chyba najtrudniejsze pytanie, jakie dzisiaj usłyszałam, ale nawet w śmierci można znaleźć akcenty humorystyczne, zwłaszcza w stypach i pogrzebach. Chyba będę odradzała ludziom przynoszenie szynek na stypy. Mówiłam ci o tych stertach, które dostawaliśmy? - Jesteś niesamowita, mamo.
11. Tipa 1963 Był słoneczny październikowy ranek. Ostatni okruch babiego lata przed miesiącami szarości. Czekaliśmy z Maggie, Timmym i Henrym na szkolny autobus. Bliźniaczki były już w domu mniej więcej od miesiąca. Mama nadała im imiona: Allison (na cześć aktorki June Allison) i Sophie (na cześć babci), i gdy zawieźliśmy je do kościoła Stella Maris, by zmyć z nich piętno szatana, zostały ochrzczone jako Allison Marie i Sophie Ann. Wydzierały się przez całą ceremonię, ale zaledwie wróciły do domu, Livvie zaprowa-dziła porządek. I powiedziała, że to dobre dzieci. Mama już nie zrywała się z łóżka, żeby nam zrobić śniadanie. Jakoś dawaliśmy sobie radę sami. Tata wyjeżdżał do pracy wcześniej niż przed-tem. Budowa okręgowego gimnazjum postępowała szybko, ale bez przerwy pojawiały się jakieś kłopoty. Zaledwie poprzedniego dnia ktoś powiesił na pobliskim drzewie kukłę przedstawiającą ojca. Słyszałam, jak tata mówił wujkowi Louisowi, że miała na szyi tabliczkę z napisem HANK HAMIL-TON KOCHA CZARNUCHÓW. Wieczorem zjawili się Gruby Albert z panem Struthersem, aby porozmawiać z tatą. Siedzieli na ganku i dyskuto-wali o groźbach i związanym z nimi niebezpieczeństwie. Myślałam, że tata się przestraszy. Ale nie, tym bardziej pragnął zrealizować W jego oczach online pl lektor swój plan. Spra-wiał jednak wrażenie zmartwionego i był w wyjątkowo paskudnym humo-rze. Nie muszę dodawać, że się bałam, co z tego wszystkiego wyniknie, ale wolałam nic na ten temat nie mówić. Nazajutrz rano stałam na podjeździe, wypatrując autobusu. Było późno. Żadne z nas nie miało ochoty jechać do szkoły. Chłopcy wzbijali obłoki kurzu, który osiadał na naszych wypu-cowanych butach. Protestowałyśmy 207
płaczliwym tonem, a oni nas przedrzeźniali, co było niesłychanie denerwu-jące. Wreszcie hałaśliwy żółty autobus zatrzymał się przy nas z piskiem opon i umięśnione ramię panny Fanny wystrzeliło ku nam, otwierając drzwi. Właścicielka sklepiku była zarazem naszym szanownym kierowcą. Powitała nas, przechylając głowę w bok. - Dzień dobry! Wsiadajcie, szkoda czasu. Uspokójcie się, dzieciaki! Hej, Billy i Teddy! Jak się nie uspokoicie, powiem ojcu O'Brienowi! - krzyczała na chłopców siedzących z tyłu, którzy tłukli się torebkami z dru-gim śniadaniem. - Bóg mi świadkiem! Co za chłopaki. Wsiadłam ostatnia. - Dzień dobry, panno Fanny, jak się pani miewa? - powiedziałam. - Zaraz ci powiem, jak się miewam! Przez tych stukniętych małych Blanchardów przedwcześnie się zestarzeję! - Niech się pani nimi nie przejmuje - rzuciłam. - To kretyni. Jeden z chłopców wrzasnął. Panna Fanny spurpurowiała ze złości. - Dość tego dobrego! Teddy, Billy! Chodźcie tu do przodu, ale już! - rozkazała. - Poprowadzicie różaniec, a jeśli któryś z was choćby kiwnie palcem, od razu pomaszerujecie do ojca O'Briena, gdy tylko dotrzemy do szkoły! Jazda szkolnym autobusem przyczyniała się do skracania pobytu w czyśćcu. Codziennie, ledwie minęliśmy Ben Sawyer Bridge, panna Fanny rozpoczynała dziesiątek różańca. Każdy odmówiony dziesiątek to o sto lat czyśćca mniej. Jeżeli się odmówiło Tajemnice W jego oczach online pl lektor Bolesne z należytym zapa-łem, można było sobie oszczędzić tysiąca lat czyśćca. A przynajmniej tak nam się wydawało. - Uspokójcie się! Bądźcie cicho! - krzyczała panna Fanny. Nie przestawaliśmy się zaśmiewać i zachowywać jak banda szaleńców, rozochoceni poranną dawką cukru w Alphabits i soku. Uważałam, że dość się modlimy w szkole. Ale panna Fanny była uparta i coraz bardziej roz-złoszczona, i jak zwykle zaczęła nam wymyślać. - Ej, wy, dzieciaki! Do jasnej cholery! Zamknijcie buzie, u diabła, bo wszystko powiem ojcu! Teddy! Billy! Siadajcie na miejscach... w imię Ojca i Syna, i... 208
Słysząc słowa modlitwy, wykrzyczane pełnym głosem, ucichliśmy na-tychmiast i zawtórowaliśmy pannie Fanny, podśmiewając się z gróźb i przekleństw, które padły na wstępie. Tego dnia odmawialiśmy Tajemnice Bolesne. - Pomyślcie o naszym Panu i Jego Mamie u stóp Krzyża. Zdrowaś Mario, łaskiś pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławion owoc żywota Twojego Jezus. Panna Fanny intonowała modlitwę, a bracia Blanchardowie stroili tak pobożne miny, że niemal widziało się otaczające ich aureole. Wiedzieliśmy, że próbują nas rozśmieszyć. Ale nie musieli. Wystarczyły słowa „owoc żywota”, żebyśmy wszyscy zanosili się tłumionym chichotem. W swej żarliwości panna Fanny nie zwracała na to uwagi. - Święta Mario, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej, amen. Odmówiliśmy pięćdziesiąt wymaganych Zdrowaś Maria, cztery Chwała Ojcu i właśnie katowaliśmy zbiorowo wyznanie wiary, gdy autobus wtoczył się na nieasfaltowany parking i stanął pod wielkim dębem, z którego osy-pywał się mech (i czerwone larwy). Rozbiegliśmy się do nauki i dalszych modłów. Maggie była godną dziesiątoklasistką z Bishop England High W jego oczach online pl lektor School, my zaś wciąż pozostawaliśmy trójką smarkaczy, chodzących do szkoły pod-stawowej Stella Maris w Mount Pleasant. Musiała jednak jeździć z uczniami podstawówki, a potem następny autobus zabierał ją do miasta. W domu była moją najlepszą przyjaciółką, lecz w autobusie siedziała jak najdalej od nas, z innymi uczniami szkoły średniej, i przez całą drogę wyglądała w milczeniu przez okno, przewracając oczami i robiąc poważną minę. Był to mój ostatni rok w Stella Maris i nie mogłam się doczekać jego końca. Około dziesiątej, gdy właśnie zaczęłam rozwiązywać test z mate-matyki, do klasy wszedł cicho ojciec O'Brien i szepnął coś siostrze Marcie, naszej nauczycielce. - Susan Hamilton? - Tak, proszę siostry? - Pójdziesz z ojcem O'Brienem. Zabierz swoje rzeczy. Niezdarnie pozbierałam książki. Nie było nic gorszego niż wezwanie do ojca O'Briena. Wszystko traktował z najwyższą powagą i nigdy nie okazywał 209
dzieciom pobłażliwości. Dlaczego ktoś taki został dyrektorem szkoły pod-stawowej, stanowiło po prostu jeszcze jedną tajemnicę Kościoła katolic-kiego. Krążyły pogłoski, że swego czasu studiował u jezuitów. Już samo to wiele wyjaśniało. - A mój test? - zapytałam. - Napiszesz go później. - Chodź ze mną - polecił ojciec O'Brien. - Dziękuję siostrze - powiedziałam. Cała klasa odprowadziła mnie spojrzeniem. Co ja takiego zrobiłam? A może to Henry? Albo Timmy? Czy autobus Maggie miał wypadek? Za-martwiałam się przez całą drogę do gabinetu ojca O'Briena, gdzie siedzieli już na ławce przed drzwiami Timmy i Henry, obaj przerażeni. Wstali i wszyscy weszliśmy do środka. Stanęliśmy przed biurkiem, a ojciec zasiadł w swoim fotelu. - Dzieci, niestety, mam wam do przekazania W jego oczach online pl lektor bardzo smutną wiado-mość. Wasz dziadek, pan Asalit, zgasł dzisiaj rano. - Czy to znaczy, że nie żyje? - spytał Henry. - Synu, nie żyje tylko jego ciało, dusza zaś jaśnieje pełną blasku chwałą zmartwychwstałego Chrystusa. Z pewnością nie zapomniałeś katechizmu. Timmy i Henry wybuchnęli płaczem, a ja stałam w osłupieniu, gapiąc się na ojca O'Briena. Potem objęłam braci i sięgnęłam po chusteczki leżące na biurku. - Nie czas teraz folgować łzom. Pomódlcie się, by jego dusza jak naj-prędzej znalazła się na łonie naszego Pana, i oszczędzajcie siły, abyście mogli wesprzeć waszą matkę i babkę. Pamiętajcie, że wasza mama straciła swego tatę, a babcia swego męża. Ciche łzy popłynęły mi po policzkach. Nie wiedziałam, co robić, żadne z nas nie wiedziało. Czas jakby się zatrzymał, a my staliśmy, oczekując jakiejś pociechy. Roztrzęsieni, wystraszeni i zapłakani. - Czy mogę zadzwonić do mamy? - zapytałam wreszcie. - Niej lepiej jej nie niepokoić. Wasza ciocia Carol już jest w drodze, żeby was zabrać do domu. Najpierw pojedzie po Maggie. Możecie pójść do kaplicy i pomodlić się za duszę dziadka, a później, jeśli chcecie, zaczekajcie na ławce na zewnątrz. - Na szkolnym podwórzu? - Tak. 210
Zgoda na przebywanie bez nadzoru na szkolnym podwórzu stanowiła epokowe wydarzenie. Chwyciłam garść chusteczek i wyprowadziłam bra-ciszków z gabinetu. Najpierw zajrzeliśmy do kaplicy. Była pusta, tylko na ołtarzu paliło się światełko, sygnalizując obecność Eucharystii w tabernakulum. Przemknę-liśmy truchcikiem na sam przód, pospiesznie przyklękliśmy przed ołtarzem i szybko podeszliśmy do figury Matki Boskiej. Jej puste gipsowe oczy wpa-trywały się we mnie, a jej półuśmiech wydał mi się drwiący. Przeszył mnie dreszcz. Jako najstarsza, sięgnęłam pod tacę W jego oczach online pl lektor ze świeczkami po zapałki i zapaliłam trzy świeczki, po jednej na każde z nas. Przeżegnałam się i trąci-łam Timmy'ego i Henry'ego w żebra, aby zrobili to samo. - Drogi Boże - zaczęłam - proszę, zabierz dziadka Tipę prosto do nieba i nigdzie indziej. Był dobrym dziadkiem i porządnym człowiekiem. I miał mnóstwo powodów, żeby zrzędzić. Proszę też, pomóż babci Sophie i naszej mamie nie dostać od tego hysia. Amen. - Amen - powtórzyli moi braciszkowie. Wstaliśmy z klęczek i czym prędzej czmychnęliśmy z kaplicy. W pu-stych kościołach zawsze ciarki chodziły mi po plecach. Jazda z ciotką Carol przypominała chaotyczny sen. Ciotka przez cały czas snuła nerwowy monolog, roztrząsając, w co się ubierzemy, kto przyj-dzie i że musimy być cicho, kiedy dojedziemy do domu. Gdy mijaliśmy ludzi na ulicy, zaprzątniętych własnymi sprawami, zastanawiałam się, czy potrafią odgadnąć, że w nasze życie właśnie W jego oczach online pl lektor wkroczyła śmierć? Czy mogą to wyczytać z naszych twarzy? Henry wciąż płakał, a ciotka Carol powtarzała tylko: „No już, już”. Kiedy dotarliśmy do Island Gamble, Livvie czekała na nas w blasku słońca na kuchennych schodach. Rzuciła nam jedno spojrzenie i rozpostarła ramiona. - Chodźcie do Livvie. Będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze. Uściskaliśmy ją z całej siły. W jej mocnych ramionach od razu poczułam się lepiej. Gdy zobaczyła, że lęk znika z naszych twarzy, ustępując miejsca spokojowi, wypuściła nas z objęć. - Idźcie, ucałujcie mamę i babcię, a potem wracajcie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz