Odczułam nawet dziwną ulgę, że do mnie nie dzwoni. Gdy wreszcie dotarłam do domu, zatelefonowałam do Maggie. - Hej! Wyskoczysz ze mną na lunch? Od wieków nie jadłam smażo-nych krewetek, a mam ochotę na neurotyczne obżarstwo. - Czemu nie? Tylko nie patrz na moje paznokcie. Sprzątanie po tej wiedźmie Maybelline zniszczyło mi manicure. - Chcesz pojechać do Żółtego Psa na Wyspie Palm? - Już się szykuję. Sunąc East Bay Street w stronę mostu na wschód od W jego oczach online pl lektor Cooper, poczułam, że moje serce nieco zwolniło. Jechałam w stronę plaży, leczącej wszelkie dolegliwości. Była to sobota, więc wpadłam w filozoficzny nastrój. Przed-tem klęłam jak pijany marynarz, przechodząc obok milczącego telefonu. I posyłałam samą siebie dziewięćdziesiąt razy do piekła i z powrotem za tę noc z Tomem. Opuściłam wszystkie szyby w samochodzie. Powietrze pachniało cu-downie. Był przepiękny wrześniowy dzień, a ja jechałam na lunch z moją siostrą, najwspanialszym okazem wszech czasów. Prześliznęłam się przez Mount Pleasant (osławioną pułapkę na kierowców) niczym przemytniczka narkotyków z bagażnikiem pełnym kontrabandy, rozglądając się czujnie za policjantami, którzy kryją za billboardem ogolone głowy, bystre oczy i radar. To była moja gra. Nigdy nie dostałam mandatu za przekroczenie prędkości i nie zamierzałam go dostać. Szczerze mówiąc, pomyślałam, jedyna rzecz bez skazy w moim życiu to chyba przestrzeganie kodeksu drogowego. Wyspa wydawała się doszczętnie zrujnowana, jak zwykle po burzy.
Nowe domy za milion dolarów, z widokiem na morze, nieźle oberwały, ale stare chałupy trzymały się mocno. Nawet huśtawki z opon nie zaplątały się między gałęziami drzew. Musiałam przyznać, że Maybelline miała dobry gust. A co więcej, Island Gamble wywiesił zwycięską flagę po kolejnej próbie sił z Matką Naturą. - Dom wygląda nieźle! - zawołałam do Maggie, która zeszła tylnymi schodami z torebką, gotowa do wyjścia. - Gdzie mój szwagier i siostrzeńcy? - Wczesnym rankiem pojechali na ryby. - Wsiadła do samochodu, za-trzasnęła drzwiczki i spojrzała na mnie z miną męczennicy. - Do licha, 191
mój dom powinien nieźle wyglądać! Omal nie przetrąciłam sobie grzbietu, sprzątając w tym tygodniu podwórze, a potem umyliśmy wszystkie ściany. - W jego oczach online pl lektor Dobra z ciebie kobieta, Maggie. Dobra kobieta. - Zaczęłam wyco-fywać auto z podwórza. - Mam już potąd Maybelline i bałaganu, jakiego narobiła. Żebyś zobaczyła moje drugie piętro! - Sytuacja już opanowana? - Tak, ale, o Boże, dopiero po osiemdziesięciu milionach telefonów i wiekach wyczekiwania, aż odezwie się jakaś ludzka istota. Zanim ktoś podniósł słuchawkę, zapominałam, gdzie dzwonię! Nienawidzę automa-tycznych operatorów. - Ruszyłam w kierunku Wyspy Palm. - I nienawidzę fachowców. Możesz na nich czekać cały dzień, a oni i tak nie przyjdą. - A co z Tomem? Jego też nienawidzisz? - Nie, to zwyczajny dupek i nigdy się nie zmieni. Gdybym go pokazała w którymś dziennym talk-show i tysiąc rozzłoszczonych kobiet powiedziało mu w oczy, że jest kretynem, nie zrobiłoby to na nim żadnego wrażenia. - Nie zadzwonił, prawda? - Prawda. Nie zadzwonił. - Minęłyśmy stację benzynową, restaurację i pub Dunleavey's. - Niech się wypcha. Mam go w nosie, a zresztą to i tak bez znaczenia. - Co za kłamczucha. - Kiedy już napcham się czymś smażonym - podjęłam - poproszę cię, żebyś razem ze mną przemyślała pewien pomysł, dobra? - Będę rada z każdego pretekstu, żeby użyć głowy, a poza tym wiesz przecież, jak lubię ci mówić, co masz robić. - No cóż, tym razem sama o to proszę. Nie miej nade mną W jego oczach online pl lektor litości. Młoda kelnerka zaprowadziła nas do stolika w niszy z widokiem na ocean. Wśliznęłyśmy się na obite skórą ławy naprzeciw siebie i, powodo-wane jakąś wspólną genetyczną skłonnością, starłyśmy okruszyny z lami-nowanego blatu. Złożyłyśmy zamówienie, nie czekając na kartę, którą znałyśmy na pa-mięć. Kelnerka przyniosła nam napoje i rozsiadłyśmy się co najmniej na godzinę, spoglądając na plażę i zanurzając krakersy w majonezowym sosie z owoców morza, w usilnym poszukiwaniu kawałków kraba lub czegokol-wiek, co przypomina owoc morza. 192
- Myślisz, że warto wchłaniać te kalorie? - spytała Maggie, gdy wsu-nęłam do ust krakersa uginającego się pod ciężarem gramów tłuszczu i popiłam go dietetyczną pepsi z cytryną. - Nie, ale zmęczyła mnie już dieta i chcę uczcić dzisiejszy dzień. - Tak? A dlaczego? - Wiesz, na ile wyceniono szkody w moim domu? - Boję się pytać. - Na sześćdziesiąt tysięcy. Maggie zagwizdała cicho. Zupełnie nie umiała gwizdać. - Towarzystwo ubezpieczeniowe wypłaci tylko pięćdziesiąt. Ogród był uwzględniony w polisie za pięćset dolarów. - To banda złodziei wszyscy ci jankescy carpetbaggerzy*. * Tak Południowcy po wojnie secesyjnej nazywali Jankesów, przybyłych na Południe w celu łatwego wzbogacenia się (przyp. red.). - Aha, jeszcze gorsi niż prawnicy. Ale mam pewien plan. - Opróżniłam szklankę i skinęłam na drobną kelnerkę w dżinsach z uciętymi nogawkami, podkoszulku i sandałach na koturnie. W jego oczach online pl lektor Podeszła rozkołysanym krokiem, uśmiechnięta. - Czym mogę suużyć? - Jej uśmiech był szeroki, nieobecny. Bierze prozac, pomyślałam. - Poproszę jeszcze jedną dietetyczną pepsi - powiedziałam. - Już podajee! - „Bez Bożej łaski taki los mię czeka” - szepnęłam do Maggie. - Akurat, skarbie. Prędzej obie będziemy kopać rowy niż w ten sposób zarabiać na życie. Poza tym nie leżą nam obcięte dżinsy i koturny. - „Leżeć” to trafne słowo - zachichotałam. - Dobra, dobra. Powiedz, jaki masz plan! - Pamiętasz, jak w dzieciństwie pisałam pamiętniki? Znalazłam je w kufrze na strychu, kiedy robotnicy oglądali belki nośne. - Co to ma wspólnego z odszkodowaniem? - Zaczekaj chwilę, wszystko ci wyjaśnię. Kelnerka wróciła ze smażonymi krewetkami, ziemniakami, surówką w plastikowej miseczce i hushpuppies. - Podać coś jeszcze? Ketchup? Pepsi? - Nie, dziękujemy. 193
Oddaliła się chwiejnie, a ja ugryzłam hushpuppy, parząc sobie podnie-bienie. Zgasiłam pożar łykiem napoju. - Ostre, co? - Owszem, ale jakie dobre! Więc słuchaj, sprawa wygląda tak. Obli-czyłam, że jeśli sama położę tapety i odmaluję dom, zaoszczędzę dziesięć tysięcy z odszkodowania. Mój sąsiad w porywie skruchy zasadzi mi nowy żywopłot. - Żartujesz! W jego oczach online pl lektor Szczęściara z ciebie. I co zrobisz z tą forsą? Wyjedziesz do Paryża i zostaniesz pisarką, jak to kiedyś zapowiadałaś? - Nie, skądże. Niestety, nic aż tak egzotycznego. Kupię sobie własny komputer. Postanowiłam, i powiedz mi, co o tym sądzisz, spróbować zebrać kilka esejów z rysunkami. - Co takiego? Dla kogo? - Dla gazety. Rubryka matki samotnie wychowującej dziecko w latach dziewięćdziesiątych, dorastanie w latach sześćdziesiątych na Południowym Wybrzeżu, jak sobie poradzić z rozporkowym problemem męża, no wiesz, napastowanie seksualne... - Święta Mario, Matko Boża. Ty mówisz poważnie! - A tak, jestem śmiertelnie poważna. Zrozum, Maggie, bez przerwy mam pustkę w kieszeni. Beth chciałaby coś sobie kupić, a ja zupełnie nie mam co na siebie włożyć, żeby oczarować płeć przeciwną. Ile mogę zarobić w charlestońskiej bibliotece? Mogę pisać w nocy; tak czy inaczej, zarobię parę groszy. Maggie siedziała cicho, a ja czekałam, aż się odezwie. Wzięła smażoną krewetkę, polała sokiem z cytryny, umoczyła w pikantnym sosie i wsunęła do ust. Żując, wpatrywała się we mnie. - No, powiedz coś - zachęciłam. - Boże Narodzenie coraz bliżej. - Czy to ma być wymówka, żeby wkroczyć na stronę internetową i poznać jakiegoś ogiera? - Miała poważny wyraz twarzy. - Co ty opowiadasz? Czaty zostawiam Beth. Dasz wiarę, że jak ją ostatnio przyłapałam, wmawiała jakiemuś facetowi, że ma dwadzieścia trzy lata, jest blondynką, instruktorką aerobiku z Malibu i przepada za meksy-kańską kuchnią? - Wielkie nieba, Susan. Ale wiesz co, o tym też mogłabyś napisać! - Więc sama rozumiesz! 194
- Susan? Podpiszesz się prawdziwym nazwiskiem? - W jego oczach online pl lektor Nie wiem, chyba nie. Bo jeśli nikt nie będzie wiedział, kim jestem, to łatwiej mi przyjdzie mówić, co naprawdę myślę, nie uważasz? - Nie wymieniałabym też żadnych nazwisk. Podadzą cię do sądu za oszczerstwo. - Tak, wzięłam to pod uwagę, chyba żeby chodziło o polityka. - Mogłabym ci przypomnieć mnóstwo historii z naszego dzieciństwa. - Pomysł się jej spodobał. Czułam to. - Mam ich cały kufer. Moje pamiętniki, pamiętasz? - Racja. No cóż, kiedy zabraknie ci materiału, daj mi znać. - Maggie, zanim zabraknie mi materiału, ludzie zaczną jeździć na wakacje na Księżyc. Wybuchnęłyśmy niepohamowanym śmiechem. Łzy popłynęły nam po policzkach, gdy wspominałyśmy wariackie wyczyny z dawnych lat. - Pamiętasz tego chłopaka, Stuarta? - O Boże! Ale z niego był dziwoląg! I tak się wszystko zaczęło. Przez następne dwa tygodnie pisałam jak szalona. Opisałam łowienie krabów, dołączając rysunek z dziećmi na plaży. Opisałam rywalizację między rodzeństwem, ilustrując to portretem dzieci duszących się nawzajem. Najbardziej podobał mi się kawałek dotyczący Livvie, z obrazkiem, na którym czarna kobieta trzyma na kolanach białą dziewczynkę. Miałam to i owo do powiedzenia o samotnym rodzicielstwie, całkiem sporo, szczerze mówiąc, w związku z czym klawiatura komputera Beth aż dymiła. Pisałam o rewolucji seksualnej i o tym, jak ominęła Char-leston. Wszystkie teksty miały ironiczny wydźwięk, a część z nich była cholernie zabawna, choć może nie powinnam się chwalić. Rysunki zaś nadawały ton całości. Były przeurocze. Beth myślała, że oszalałam. Pozwalała mi korzystać ze swojego kom-putera, ponieważ nie W jego oczach online pl lektor mogłam się zdecydować, jaki model sobie kupić, i zrezygnowała ze swej prywatności. Zaczęła się uczyć w jadalni, twierdząc, że moje wybuchy śmiechu, nie mówiąc już o paleniu i krążeniu po pokoju, nie pozwalają jej się skupić. Zrozumiałe. Zebrawszy dwadzieścia pięć szkiców, byłam już gotowa podjąć próbę ich sprzedaży. Najpierw jednak ktoś musiał je przeczytać. Wyłapać lapsusy, 195
dostroić język, ocenić rytm, wiarygodność i dowcip. Zadzwoniłam do Ma-ggie. - Co słychać? - Zapaliłam papierosa. - Kochasz mnie? - Oczywiście. A mam jakiś wybór? Gdzie ty się, u licha, podziewałaś? - Na dziesięć dni wcieliłam się w Annę Quindlen. Starłam sobie palce do kości, przelewając myśli na papier. Na kciukach mam odciski od spacji. Potrzebna mi twoja pomoc. - Co mam zrobić? - Czy potrafiłabyś udawać, że mnie nie znasz, i przeczytać to, co na-pisałam, a potem powiedzieć mi prawdę? Potrzebuję redakcji i korekty. - Chyba nie pytasz serio, czy lubię krytykować? Ładuj się do auta i przyjeżdżaj. Umierałam z ciekawości, co ty tam knujesz! Zrobię kolację. Jak zwykle, moja siostra udzieliła mi pomocy. Znalazła mnóstwo błę-dów, których nie ujawniła funkcja sprawdzania pisowni w edytorze tekstów i zasugerowała kilka niezłych skrótów. Wygładzanie szkiców zajęło mi kolejny tydzień, a przez następne trzy dni zbierałam się na odwagę, żeby zadzwonić do gazety. Powtarzałam sobie, że jeśli nie zechcą drukować moich tekstów, spróbuję gdzie indziej. Nie ma sprawy. Szczerze W jego oczach online pl lektor mówiąc, spodziewałam się odmowy. Wreszcie, w piątek, odszukałam numer i zadzwoniłam. Skomputeryzo-wany głos po drugiej stronie linii tak mnie speszył, że nie bardzo wiedzia-łam, z kim chcę rozmawiać, lecz po chwili usłyszałam ludzką istotę. - Halo? Czy mogę w czymś pomóc? - Ów kobiecy głos brzmiał doj-rzale i fachowo. - Ehm, taką mam nadzieję. Nazywam się Susan Hayes i kieruję pro-gramem rozwoju czytelnictwa w bibliotece okręgowej. - Rozumiem. Z kim mogłabym panią połączyć, pani Hayes? - No cóż, nie jestem pewna. Napisałam kilka esejów o życiu w naszych trudnych, zagonionych czasach i chciałam porozmawiać na temat ewentu-alnej sprzedaży tych tekstów gazecie. - Ach, więc jest pani również dziennikarką? - No cóż, początkującą, to znaczy bardzo dużo piszę... P rzerwała mi w pół zdania. - Proszę je zostawić w redakcji w któryś dzień roboczy między dzie-wiątą a piątą, a my rzucimy na nie okiem. Niech pani nie zapomni dołączyć 196
do portfolio swojego CV i numeru telefonu. Zawiadomimy panią. - W porządku, świetnie. Dziękuję. Nie przywykłam do tego, aby mnie zbywano, i poczułam się okropnie. Uświadomiłam sobie jednak, że rozmawiałam z sekretarką, która odbiera zapewne tygodniowo pięćdziesiąt telefonów od osób przekonanych, że są następnym Dave'em Barrym albo Molly Ivens. Nie mogę jej mieć tego za złe, pomyślałam, i nagle dotarło do mnie: Portfolio? Nie posiadam tako-wego! CV? Nieaktualne od lat! Przez cały piątkowy wieczór układałam nowe CV, zwycięsko odpierając pokusę wplecenia paru dowcipów. Może powinnam wysłać kopię Rogerowi Doddsowi, pomyślałam. On również nie zadzwonił. Dla niego równie dobrze mogłam zginąć podczas huraganu. Nazajutrz rano kupiłam u Huguleya przy Wentworth Street czarną skó-rzaną teczkę, żeby włożyć do niej moje teksty. Żywiłam gorącą nadzieję, że to odpowiednia teczka i że nie wygląda pretensjonalnie. Postanowiłam ją nieco postarzyć, by dodać sobie doświadczenia i kilka razy cisnęłam nią o asfalt, a potem podeptałam. Następnie przetarłam ją wilgotną szmatką i wyczyściłam emulsją Pledge. Ostateczny rezultat wydał mi się dość prze-konujący. W poniedziałek, po drodze do pracy, zostawiłam cały ten kram w re-dakcji „Post & Courier”, wstrzymałam oddech i zaczęłam odmawiać no-wennę do Matki Boskiej. „O najłaskawsza Dziewico W jego oczach online pl lektor Maryjo, nikt, kto uciekał się pod Twą obronę, błagał Cię o pomoc lub szukał Twego wsta-wiennictwa, nie doznał zawodu...”. Miałam to we krwi. Czułam, że aż do śmierci pozostanę zaprzysięgłą, rybożerną, różańcową katoliczką, która pali świeczki, zdobi ołtarze, wdycha kadzidła, pada na kolana i wielbi świętych. Doszłam do wniosku, że z całego rzymskokatolickiego panteonu najlepiej zwrócić się do Matki Boskiej. Była w końcu kobietą. Może powinnam na wszelki wypadek zacząć codziennie uczęszczać na mszę? Może w niebie mój limit łask już się wyczerpał? We wtorek i w środę nikt nie zadzwonił. Ani Roger, ani Tom, ani gazeta. Do środowego popołudnia snułam tysiące rozmaitych fantazji. Tłumy ludzi zaśmiewały się z moich żartów i z zapartym tchem nasłuchiwały, co po-wiem. 197
Przygotowywałam mielone kotlety na kolację i miałam ręce ubabrane mięsem i ketchupem, kiedy odezwał się telefon. Głośny dzwonek wyrwał mnie z głębokiego zamyślenia. - Beth! Możesz odebrać? Jeśli to Oprah, powiedz jej, że nie żądam honorarium za występ, ale podróżuję tylko pierwszą klasą! - Bawiłam się wyśmienicie, wyobrażając sobie sławę, bogactwo i W jego oczach online pl lektor własny chłodny dystans do jednego i drugiego. - To do ciebie, mamo! - krzyknęła z góry Beth. - Jakiś facet, pewnie chce ci coś sprzedać! Wielkie nieba, pomyślałam, akurat wtedy, kiedy jestem upapraną po łokcie. Wytarłam ręce i podniosłam słuchawkę. - Pani Hayes? - Tak? - Mówi Max Hall. Wydawca „Post & Courier”. - Zawiesił głos. - Ach, tak! To miło, że pan dzwoni. - Moje serce zaczęło bić tak mocno, że niemal rozsadzało klatkę piersiową. - Przeczytałem pani eseje. - Znowu umilkł i to na długą chwilę. Uznał, że są do niczego? Spodobały mu się? No, powiedz wreszcie i przestań mnie dręczyć. - No i? - Cóż, tak się składa, że odchodzi od nas pewien felietonista z czwartkowej rubryki i mógłbym wstawić w to miejsce niektóre z pani tek-stów. Chciałbym to z panią omówić. - Wspaniale! Kiedy? - Czy odpowiada pani piątek, około czwartej? Gdyby zechciał, przyjechałabym nawet o trzeciej rano. Następnego popołudnia wmaszerowałam do Berlin's zblazowanym kro-kiem stałej klientki. Kupiłam czarne spodnie Calvina Kleina, żakiet i czarny jedwabny podkoszulek, płacąc pełną cenę detaliczną. Następnie, cała na-buzowana, udałam się do Bob Ellis Shoes i nabyłam czarne szpilki od Prady oraz podróbkę czarnej torebki Chanel. Dzięki ci, Jezu, i wszystkim dobrym ludziom z towarzystwa ubezpieczeniowego! W piątek odebrałam spodnie od krawcowej, która dokonała pewnych poprawek, i popędziłam do domu sprawdzić swój nowy wizerunek. Stanęłam przed lustrem na drzwiach mo-jego pokoju - i spodobałam się sobie. Byłam wysoka, szczupła, opanowana. 198
A nawet pełna godności. Weszłam do pokoju Beth, by zaliczyć końcowy sprawdzian. - A gdybym spięła włosy z tyłu, to jak bym wyglądała? Jak pisarka czy jak włoska wdowa? - Ekstra, kochanie. Odjazdowo! - Dzięki, jeśli to komplement. Zadręczałam się przez całą drogę do biura Maxa Halla. A jeśli mu się nie spodobam? To nie romans, to interes. A jeśli mnie wyśmieje i uzna za idiotkę? A jeśli kupi i wydrukuje moje teksty, a wszyscy się o tym dowiedzą i zaczną mnie wyśmiewać? - Pani Hayes? Otworzyły się drzwi i obok mnie przemknął jakiś pryszczaty młodzieniec bez marynarki. Niby młodzieniec, lecz mimo to sprawiał wrażenie dzien-nikarza. Czułam się staro, ale twarz Maxa Halla okazała się znacznie starsza od mojej. Nabrałam tchu i skoczyłam na głęboką wodę. - Cześć! - Uścisnęłam jego dłoń. Mocny uścisk. Dobra wróżba. - Pan Hall? - Mów mi Max. - Zamknął drzwi. - Wszyscy tak do mnie mówią. Jego biuro było dokładnie takie, jak sobie wyobrażałam. Za antycznym, obitym skórą biurkiem migał monitor komputera, podając najnowsze in-formacje u dołu ekranu. Na olbrzymim blacie stały liczne pojemniki na ołówki, rozdzielające schludnie ułożone papiery. Rozsiadł się w W jego oczach online pl lektor skórzanym obrotowym krześle i wskazał mi miejsce po drugiej stronie biurka. - W takim razie ja mam na imię Susan. - Świetnie. Napijesz się kawy? - Chętnie. Może być czarna. Zamówił przez interkom dwie filiżanki kawy. Potem odchylił się na oparcie krzesła i popatrzył na mnie. - A zatem chcesz pisać do „Post & Courier”, tak? Jakie masz do-świadczenia zawodowe? - Jack... - zaczęłam. - Co proszę? Pracowałaś dla jakiegoś Jacka? Czy ja go znam? Odchrząknęłam, a moja twarz oblała się rumieńcem. Powinnam była obej-rzeć jakąś kasetę z nagraniem rozmów w sprawie pracy. - Ehm, nie, Max, to znaczy, mam mnóstwo doświadczeń zawodowych, 199
lecz nie w sferze dziennikarskiej. Dużo piszę w pracy, w bibliotece okrę-gowej. Podania o stypendia, broszury, ulotki, takie rzeczy. - Aha, rozumiem. - Pochylił się nad biurkiem, a gdy sekretarka za-mknęła za sobą drzwi, dodał szeptem: - Chcesz powiedzieć, że guzik wiesz o dziennikarstwie. Mam rację? Sukinsyn nie miał za grosz poczucia humoru. - No cóż, tak i nie. Ciągle słyszę, że mam dziennikarskie pióro i za-bawnie piszę. Nie jestem pewna, jak to naprawdę wygląda. - Już ja to osądzę. - O Jezu! - Oblałam się kawą. - Nie denerwuj się. Proszę - podał mi paczkę chusteczek. - Dziękuję. Max, czy mogę być z tobą szczera? - Ależ proszę bardzo. Czytanie w myślach wychodzi mi prawie tak dobrze jak tobie rozmowy w sprawie pracy. - Z uśmiechem odchylił się na oparcie krzesła. Wyglądało to zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażałam. - Posłuchaj. Jeśli spodobało ci się dwadzieścia pięć opowieści, które przedstawiłam, mogę ci dać więcej. Prowadzę pamiętnik od najwcześniej-szego dzieciństwa. Chodzi o to, że potrzebuję tej pracy. Samotnie wycho-wuję córkę, mój były mąż ma węża w kieszeni, a ja muszę coś udowodnić. - Teraz słucham z uwagą. Co takiego musisz udowodnić? - Muszę udowodnić córce, że ludzki duch potrafi pokonać każdą przeszkodę. To są historie dla kobiet w moim wieku, matek wyżu demo-graficznego. Przypominają im, że dzisiaj wychowywanie dzieci to betka w W jego oczach online pl lektor porównaniu z czasami segregacji, Wietnamu i tego wszystkiego, co działo się trzydzieści lat wcześniej i zmieniło świat. - Uważasz, że twoje pokolenie zmieniło świat? - Ależ oczywiście. Ta planeta nigdy nie była równie bezpieczna jak dziś. Powietrze i woda są o wiele czystsze, a zagrożenie wojną nuklearną zmalało właściwie do zera. - No dalej, kochanie, pomyślałam. Zastanowiłam się, czy stary dziwak ma w szafie jakieś mydło. - A zatem możemy uznać, że inaczej oceniasz różne sprawy? - Chyba tak. - Dlaczego nie potrafiłam nad sobą zapanować? W ten sposób nie oczaruję niko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz