sobota, 16 sierpnia 2014

W jego oczach wieje wiatr i płacze

Cześć! - zawołał. - Ty pewnie jesteś Susan? - Owszem, jestem Susan. - Wszedł po schodach z butelką wina w dłoni. Był bardzo przystojny. - A ja jestem Roger Dodds. Podaliśmy sobie ręce; poczułam, że moja jest lepka. - Roger Dodds. Spotykałam się kiedyś z chłopakiem o imieniu Roger. A także z jednym, który nazywał się Dodds. - Naprawdę? - Wciąż się uśmiechał. Miał ładne zęby. Uświadomiłam sobie, że moje słowa zabrzmiały nieprawdopodobnie głupio, jakbym miała tysiąc kochanków. A nie miałam, niestety. Ładnie pachniał. - Źle się wyraziłam, chodziło mi o... - W jego oczach online pl lektor Nie przejmuj się, zrozumiałem. Gdzie jest Grant i jej wysokość? Jej wysokość? Wkrótce potem zasiedliśmy przy stole, a wieczór mijał. Roger pochodził z Aiken w Karolinie Południowej; był onkologiem, specjalizującym się w nowotworach kobiecych. Poruszaliśmy swobodnie najrozmaitsze tematy, począwszy od opery, a skończywszy na polowaniu na kaczki. Roger miał szerokie zainteresowania. Lubił czytać, podróżować i gotować. - Gotujesz? - spytałam. 126




- Uwielbiam gotować - odparł. - Czy to poprawia mój wizerunek? - Bardzo - zapewniłam. - A ja uwielbiam jeść... czy to poprawia mój? Wszyscy parsknęli śmiechem. - Susan jest w kuchni jak wicher - oznajmił z rozbawieniem Grant. - O, czy ty też lubisz gotować? - zwrócił się do mnie Roger. - Nie, zmiata wszystko, co znajdzie na swej drodze - wyjaśnił Grant, okazując nieco zbyt szampański humor. - Idę otworzyć następną butelkę wina. Czerwone, białe czy jedno i drugie? Nie doczekawszy się odpowiedzi, ruszył do kuchni i wrócił z dwiema butelkami. Otworzył je i nalał każdemu po kieliszku. Byłam bardzo odprę-żona. Bardzo. - No więc, Susan, opowiedz mi o Charlestonie. Twoja rodzina mieszka tu od dawna, nieprawdaż? - Och, Roger, przecież pochodzisz z Aiken. Przy sprzyjającym wietrze mógłbyś splunąć na Aiken z dachu tego domu! - zachichotałam, wyobraża-jąc sobie, że jestem piekielnie dowcipna. - Pewnie wiesz o Charlestonie więcej niż ja! Maggie posłała mi ostre spojrzenie. Faktycznie, uwaga, którą wygłosi-łam, nie należała do najbardziej kobiecych. - I pluć też potrafisz? - zauważył Roger. - Mój Boże, ta kobieta to prawdziwy człowiek renesansu! Jeszcze jeden żartowniś, pomyślałam. Obydwaj z Grantem powinni się zgłosić do Comedy Channel. - Roger - zaczęłam - jedynie charlestończykom przystoi znać prawdę o naszej wyuzdanej historii. Wolimy, aby obcy uważali nas za tajemniczych. - Och, lepiej uważaj, Roger! Ulubionym zajęciem mojej siostry jest włóczenie się po starych plantacjach - wtrąciła Maggie. - Ona myśli, że mam obsesję - uzupełniłam. - A masz? To znaczy, obsesje bywają bardzo interesujące - powiedział Roger. Co to właściwie miało oznaczać? - Nie mam żadnych obsesji, dobrzy ludzie - oznajmiłam, próbując zmienić temat. - Maggie, kolacja była pyszna! - Moja siostra przygotowała 127
pikantną zupę z krewetek oraz moją ulubioną sałatkę z rukwi wodnej i ma-łych pomarańczy, doprawioną olejem z orzechów włoskich. Bawiłam się W jego oczach online pl lektor wyśmienicie. I nie ja jedna. - Sama robiłaś te grzanki? To najlepsza sałatka, jaką w życiu jadłam. - A ty jesteś najlepszą siostrą, jaką w życiu miałam - odparła. - Owszem, sama je robiłam. - Masz rację co do mnie - zauważyłam. - Wiesz co, nie patrzyłam na zegarek, a muszę wcześnie wrócić do domu. O, nie! Już po dziewiątej! - No to co? - rzucił Roger. - Noc jest jeszcze młoda. - „Młoda” to pojęcie względne. Zostawiłam w mieście niepełnoletnią córkę z dwiema koleżankami. Jeden Bóg wie, co wymyślą. - Znam to - powiedział Roger z miną wszechwiedzącego ojca. - Beth jest grzeczną dziewczynką, Susan, i na pewno nie robi nic złego - wtrąciła Maggie. - Zjedzmy deser na ganku, dobrze? Zrobię kawy. Prze-piękna noc. - Zadzwoń do niej - podsunął Grant. - Sprawdź, co słychać w tle. Podniósł się i wręczył mi słuchawkę telefonu. Wystukałam numer i wszyscy umilkli. Wysłuchałam sześciu długich sygnałów. W końcu ktoś odebrał. - Halo? - To nie był głos Beth. - Cześć, kto mówi? Lucy? - Aha... tak, proszę pani. - Mogę prosić Beth? - Ehem... jest w łazience, pani Hayes. Chce pani, żebym ją zawołała? - Nie, nie trzeba. Wszystko w porządku? - Po drugiej stronie panowała głucha cisza. Nie słyszałam muzyki. Nie słyszałam nawet telewizji. - Tak, proszę pani. W porządku - zachichotała. - No to, kochanie, przekaż Beth, że wrócę około jedenastej, dobrze? - Tak jest, bez odbioru - powiedziała i odłożyła słuchawkę. Zastanawiałam się nad tym przez chwilę. Bez odbioru? - Świetnie! Zostajesz z nami! - oznajmił Roger. - Chodź, pomożemy Maggie sprzątnąć ze stołu. - Nie, jadę tam. To dziecko było pijane! Jestem tego pewna! 128
- Pijane? Przesadzasz, Susan - zbyła mnie Maggie. - Co mówiła? - spytał Grant. - Powiedziała „bez odbioru” i odwiesiła słuchawkę, a Beth nie mogła podejść, bo była w łazience. - Zbierz swoje rzeczy. Pojedziemy moim autem - oznajmił Roger. - Wychowywałem nastolatków i znam te sprawy. Maggie, Grant, dzięki za cudowną kolację. Wrócimy, jeśli damy radę. Jeśli nie, zadzwonimy. Maggie została w kuchni z ciastem, niewątpliwie domowego wypieku. Roger otworzył drzwiczki, wsiadłam i zanim się obejrzałam, przejecha-liśmy przez Mount Pleasant i W jego oczach online pl lektor Cooper River Bridge. Dobrze, że zapięłam pas, bo ten facet jechał jak szaleniec. - Gdyby policja mnie zatrzymała, powiem, że to nagły wypadek. Przestań się martwić! Roger Dodds czuwa! - Jasne, oczywiście. - No więc pracujesz w miejskiej bibliotece? Jesteś bibliotekarką? Wcale na to nie wyglądasz. - Hej! To było czerwone światło! - Różowe - odparł. Może i był lekarzem, ale wydawało mu się, że pędzi po torze wyścigo-wym w Indianapolis. - Proszę, nie zabij mnie. Może tobie nie zależy na życiu, ale mnie tak. - Odpręż się. Wziął zakręt w Queen Street na dwóch kołach, a ja omal nie zemdlałam ze strachu. Ludzie w średnim wieku często zachowują się agresywnie na drodze. Ruszyłam chwiejnie podjazdem, a drzwi otworzył mi młody, mniej więcej szesnastoletni chłopak. - Kim jesteś i gdzie się znajduje moja córka? - przemówiłam swoim słynnym matczynym tonem. - Mam na imię Jonathan, pani Hayes, i zanim pani wejdzie, chciałbym powiedzieć, że to nie był mój pomysł. Nie przywiozłem wódki. - Idź do salonu i nie ruszaj się stamtąd - nakazałam, on zaś czmychnął jak mysz w najdalszy kąt. Na sofie siedziała Lucy z jakimś chłopcem. Ni-gdzie nie widziałam Beth. Roger został z delikwentami, a ja pobiegłam na górę i otworzyłam drzwi jej pokoju. Dwie sylwetki w łóżku entuzjastycznie 129
uprawiały seks. Zapaliłam światło i ujrzałam obcą dziewczynę, nagą, jak ją Pan Bóg stworzył. - Kim ty, u diabła, jesteś? - spytałam. - Charlene. O Boże. Ale obciach. - Ubierajcie się. Obydwoje! Gdzie jest Beth? Nie czekając na odpowiedź, trzasnęłam drzwiami i poszłam do siebie. W łazience zastałam moją córkę, wymiotującą z głową zawieszoną nad sede-sem. - Tego się po tobie nie spodziewałam, Beth - oznajmiłam z cichą furią matki przełożonej. - Nie przypuszczam, aby Jonathan był pod wrażeniem. - Och, mamuś! Tak mi przykro! Chyba umrę! - Szarpana płaczem i torsjami pochyliła się znowu nad muszlą klozetową. - Nie, Beth, nie umrzesz. Jutro będziesz żałowała, że żyjesz, ale nie umrzesz. Zaraz wrócę. Mam to i owo do załatwienia. - Założę, się, że Roger też jest pod W jego oczach online pl lektor nielichym wrażeniem, pomyślałam, schodząc po schodach. - Odwiozę tych młodych ludzi do domu - powiedział Roger. - Dziękuję ci. Matko Boska, co za noc! - Co z twoją córką? - Przeżyje - odparłam i obejrzałam się. Lolita zapinała bluzkę i z gło-śnym ciamkaniem żuła gumę. Posłała mi drwiący uśmiech i zauważyłam kawałek metalu w jej języku. - Co masz w ustach? - zapytałam. - Jakiś gwóźdź? - Bo co? - rzuciła. - To twój język - odrzekłam, czując do niej coraz silniejszą antypatię - ale coś takiego zapewne trochę utrudnia żucie gumy. - Wcale nie - oświadczyła zaczepnie. To było dla mnie nieprawdopodobne. Za moich czasów dziewczyna przyłapana w łóżku z chłopakiem musiała natychmiast maszerować do ołtarza albo do klasztoru. Oczywiście po wysłuchaniu tego, co każdy żyjący członek rodziny miał do powiedzenia na temat drogi wiodącej prosto do piekła. Rozejrzałam się po salonie. Na podłodze leżały pudełka po pizzy, stała miska z popcornem, resztki sosu salsa i butelki coli. Nic dziwnego, że Beth wymiotowała. Jonathan wpatrywał się w podłogę. Lucy i drugi chłopak, przypuszczalnie Sonny, patrzyli na siebie. 130
- Jedźcie do domu, dzieci. Wystarczy jak na jedną noc. - Naprawdę mi przykro, pani Hayes - odezwał się Jonathan. - To nie powinno było się zdarzyć. - Masz całkowitą rację, Jonathanie. Dobranoc. - Przynajmniej sprawiał wrażenie trzeźwego. Wyszli gęsiego; Roger zamykał pochód. - Hej, dzięki za szampański wieczór! Musimy to wkrótce powtórzyć - zażartował. - Słuchaj, rozchmurz się. Czy ani razu się nie upiłaś jako na-stolatka? - Oczywiście, że tak! Ale miałam dość rozumu, żeby nie dać się przyłapać. - Szkoda, że cię wtedy nie znałem - zauważył. - Bardzo dobrze, że mnie nie znałeś - odparłam. - Wielkie dzięki, Roger. Mówię poważnie. - Jasne. Zadzwoń do Granta, dobrze? Przekaż mu, że wypełniam misję. Zatelefonuję do ciebie w przyszłym tygodniu. - Dobrze. Roger? - Odwrócił się i spojrzał na mnie. - Jedź ostrożnie. Zamknęłam drzwi i popatrzyłam na mój salon. Ruina. Zerknęłam w górę schodów. Nie dobiegał stamtąd żaden dźwięk. Prawdopodobnie zasnęła nieprzytomnym snem, pomyślałam. Zaczęłam zbierać talerze i szklanki, i zobaczyłam swoje odbicie w du-żym, sięgającym podłogi lustrze. Brwi miałam zmarszczone, a szczęki zaciśnięte w wyrazie frustracji. Dostrzegłam w swojej twarzy rysy ojca - i przez chwilę on tam był. Słyszałam w głowie jego szept. Spraw jej lanie! Nigdy, pomyślałam, wracaj do piekła, stary, gdzie jest twoje miejsce. W następnej chwili wyczułam obecność Livvie i wydało mi się, że ją widzę w zaparowanym szkle. Ona potrzebuje matczynej miłości. To dobre dziecko. Posprzątałam wszystko, zadzwoniłam do Maggie z wyrazami ubolewa-nia, włączyłam zmywarkę i poszłam na górę. Beth w ubraniu leżała na łóżku. Okryłam ją kołdrą i odgarnęłam jej włosy z buzi. Poruszyła się i spojrzała na mnie. - Bardzo cię przepraszam, mamuś. - Zaczęła płakać. - Nie płacz, skarbie. W jego oczach online pl lektor Czasami życie daje człowiekowi przykrą nauczkę. Kocham cię. Śpij. Porozmawiamy jutro. Zwilżyłam ręczniczek do twarzy chłodną wodą, zwinęłam i położyłam jej na czole. Ja również czułam się jak wyżęta. Gasząc światła i ściągając 131
narzutę z łóżka, zastanawiałam się, jak straszny bój będę musiała stoczyć z rodzicami pozostałych dzieci. Zostawienie ich bez opieki było poważnym błędem. Tyle, jeśli chodzi o rodzicielstwo doskonałe. Słońce nie świeciło, gdy obudziłam się w niedzielny ranek, ale wiedzia-łam, że jest późno. Na moje wyczucie było około dziesiątej. Przewróciłam się w pościeli i zerknęłam na radio z zegarkiem. Dziewiąta czterdzieści pięć. Prawie zgadłam. Opłukałam twarz, związałam włosy w koński ogon, umy-łam zęby i włożyłam szlafrok. Rozpaczliwie potrzebowałam kawy. Mijając pokój Beth, uświadomiłam sobie, że jej zapewne kawa też dobrze zrobi. Zajrzałam do córki. Odwróciła się, słysząc skrzypnięcie drzwi. - Czuję się okropnie - jęknęła. - I powinnaś - powiedziałam. - Wstawaj i chodź ze mną do kuchni. Opowiem ci, jak pewnego wieczoru ciotka Carol tak się urżnęła, że omal nie zleciała z ganku. - Ciocia Carol? Ta pedantka? Beth lekko się zainteresowała. Jeśli nie zdołam jej uświadomić, jaką idiotkę zrobiła z siebie poprzedniego wieczoru, może przekona się o tym na przykładzie niemal legendarnego wybryku ciotki Carol. - Aha. Nie ty jedna w tej rodzinie zalałaś się w pestkę, wiesz. Przed tobą były całe legiony pijusów. - Serdeczne dzięki. Wariaci i pijacy. Świetnie. Zaraz zejdę. - Usiadła powoli w skotłowanej pościeli i z powrotem opadła na po-duszki. - Och, mamuś, głowa mi pęka! Była wnuczką Marie Catherine (zwanej także Tallulah Bankhead) Ha-milton. - Mam coś w sam raz dla ciebie. Cheeseburgera z bekonem. Potrze-bujesz trochę tłuszczu, dziewczyno. I węglowodanów. Zrobię kawy. W zamęcie poprzedniego wieczoru zapomniałam obejrzeć wiadomości o jedenastej. Włączyłam ekspres, otuliłam się ciaśniej szlafrokiem i poszłam po poranną gazetę. Frontowe drzwi wydały zgrzyt protestu, gdy odsuwałam wiekowe zasuwy. Niebo miało złowieszczą, ciemnoniebieską barwę. Czu-łam w kościach nadchodzącą burzę. Zerknąwszy na pierwszą stronę gazety, zauważyłam krótki artykuł o tropikalnych zakłóceniach atmosferycznych na Bahamach. No cóż, był wrzesień. 132
Zamknęłam drzwi i w korytarzu spotkałam Beth. - Mamuś, bardzo cię przepraszam za wczorajszą noc. - Kochanie, każdy człowiek na świecie przynajmniej raz w życiu ubiega się o tytuł Durnia Roku. Cieszę się tylko, że byłaś w domu i że nie jechałaś samochodem. Wiesz, gdyby coś ci się stało, chyba nie potrafiłabym dalej żyć. - Myśl o telefonie ze szpitala w środku nocy sprawiła, że ścisnął mi się żołądek. - Nigdy więcej, przysięgam. - Oparła się o moje ramię. - W jego oczach online pl lektor Jonathan pewnie myśli, że jestem totalną, całkowitą idiotką. - Chodź, naleję ci filiżankę środka uśmierzającego. I zapamiętaj sobie, że prawdziwe damy z Południa nie wymiotują na pierwszej randce. Upijanie się i rzyganie świadczy o złych manierach, a dobre maniery ułatwiają życie. - Objęłam ją i weszłyśmy do kuchni, przekraczając dwa progi za jednym zamachem. Kolejny rytuał i kolejny początek kolejnego dnia. - Aha, dzięki za przypomnienie. Wolałabym colę, jeśli mamy. Strasz-nie mi się chce pić. I, mamo? - Popatrzyłam na nią. - Proszę, nie mów o tym tacie. - Nie martw się. To zostanie między nami, mała. Tysiąc dzikich koni nie wydrze ze mnie tej tajemnicy. Podałam jej szklankę coli. Wypiła duszkiem i dolałam jej jeszcze trochę. Wyjęłam z zamrażalnika kawałek mięsa, a z lodówki ser i bekon. Po chwili hamburger i bekon skwierczały na osobnych patelniach. Beth podpierała czoło grzbietem dłoni. - Aspirynę? - Położyłam przed nią dwie tabletki i postawiłam szklankę soku pomarańczowego. Beth była aż zielona na twarzy. - Prysznic zapewne też by ci dobrze zrobił. - Tak, tylko najpierw coś zjem. Boże, mamuś, w jedno nie mogę uwierzyć. W to, że nie jesteś na mnie wściekła. - Jestem nadal trochę ogłuszona, co nie znaczy, że nie wścieknę się później, kiedy już sobie wszystko przemyślę. - Odwróciłam hamburgera i bekon, odwinęłam folię z żółtego sera i położyłam go na mięsie. - Wiesz, mogło być gorzej. A ich rodzice? Niewykluczone, że pozwą mnie do sądu. - Zadzwonię do nich i sprawdzę, co się dzieje. - Dobry pomysł. - Włączyłam mały kuchenny telewizor. U dołu ekranu wyświetlano komunikat meteorologiczny. - Nadciąga burza - powiedziałam. 133
- Prawdopodobnie nic strasznego, ale nigdy nie wiadomo. Beth zniknęła w salonie z przenośną słuchawką. Wpatrywałam się w komunikat o pogodzie. - ...zlokalizowano w odległości pięciuset mil od wybrzeża San Juan. Siła wiatru zbliżona do huraganu, siedemdziesiąt pięć mil na godzinę. Jeśli siła wzrośnie, tropikalny wiatr przejdzie do wieczora w huragan. Prosimy śledzić najnowsze prognozy na kanale WCIV... Beth wróciła, obdarzyła mnie słabym uściskiem i poszła na górę. Zajęłam się hamburgerem, skwierczącym na starej, poczerniałej, żeliwnej patelni, wspominając, ile razy trzymałam ją w ręku. Pochodziła z kuchni mojej matki i stanowiła część rodzinnej schedy. Usmażyły się na niej zapewne miliony jajek i pasków bekonu, kiełbasek, krewetek i ryb, a także kanapek z W jego oczach online pl lektor serem na gorąco. Beth zeszła na dół uśmiechnięta. - Nie ma sprawy - oznajmiła. - Rodzice Charlene spali, kiedy wróciła do domu, a Lucy poszła prosto do łóżka. Wygląda na to, że ten facet, z którym przyjechałaś, zabrał ich na kawę do Pancake House i wygłosił ob-szerny wykład na temat alkoholizmu. Wszyscy zdążyli wytrzeźwieć, zanim dotarli do domu. Ogarnęło mnie rozdrażnienie, a ona to wyczuła. Wiedziała, że mi się naraziła - w inny sposób niż dotychczas. To był jej pierwszy poważny wy-bryk. Nie chciałam go wyolbrzymiać, bo wiedziałam, że jest jej przykro, i odnosiłam wrażenie, że sytuacja po prostu wymknęła się spod kontroli. Zanotowałam w pamięci, żeby zadzwonić do Rogera i podziękować. - Nadciąga burza - powtórzyłam, kładąc cheeseburgera na talerzu i stawiając go przed nią razem z butelką ketchupu. - Potężna? - Chyba nie. Przynajmniej tak się na razie wydaje. Wiatr osiągnął za-ledwie siedemdziesiąt pięć mil na godzinę, a to jeszcze nie huragan. - Ciocia Sophie i ciocia Alison urodziły się w czasie huraganu, praw-da? - zapytała Beth z pełnymi ustami. - Owszem, huraganu Denise. Prędkość wiatru przekraczała sto mil na godzinę. Prognozy były bardzo złe. Wytrzyj buzię, to ci

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz